P.B.: Ja też sądzę, że na tym etapie rozwoju – czyli wciąż niskim – bardziej racjonalne jest imitowanie, kopiowanie, integrowanie istniejących pomysłów i ich atrakcyjne marketingowe pakowanie, a tworzenie innowacji, które jest bardziej ryzykowne i droższe, może być realizowane równolegle w maksymalnie efektywny sposób, np. przy wykorzystaniu środków UE.
M.M.: Jasne, że innowacji nie można wprowadzać na siłę. Ale przestawienie gospodarki na tory innowacyjności to nie jest coś, co można osiągnąć w ciągu roku. Dlatego trzeba o tym myśleć już dziś, uświadamiać firmom, że na dłuższą metę nie obędą się bez innowacyjności. A na razie takiego myślenia mi brakuje u polskich przedsiębiorców. Mocno zaniepokoiło mnie to, jak wiele przedsiębiorstw w niedawnych badaniach NBP odpowiedziało negatywnie na pytanie, czy wprowadzają innowacyjne rozwiązania. Tłumaczyły, że nie widzą ich przełożenia na koszty ani skalę produkcji.
Wśród najważniejszych barier rozwoju polskiej gospodarki wymienia się często niską stopę inwestycji. Ta teza pojawiła się już zresztą w tej debacie. Jak tę stopę zwiększyć?
M.M.: Płynność firm jest bodajże największa w historii, a banki są skore do udzielania pożyczek i to na atrakcyjnych warunkach. To teoretycznie sprzyja inwestycjom. Skoro one nie rosną szybciej, to może nie ma takiej potrzeby? Wykorzystanie mocy produkcyjnych jest niższe niż przed kryzysem i niższe niż w wielu innych krajach UE. To oznacza, że firmy w ramach istniejących środków wytwórczych mogą zwiększać produkcję. Jeśli dojdą do wniosku, że brakuje im mocy produkcyjnych, to inwestycje się pojawiają.
M.K.: Według mnie firmy widzą potrzebę inwestowania, ale powstrzymuje je niepewność, która utrzymuje się już od kilku lat.
Poczucie niepewności nie musi mieć uzasadnienia, ale na ile zawirowania w światowej gospodarce rzeczywiście zagrażają koniunkturze w Polsce?
P.B.: Największe obecnie czynniki ryzyka w światowej gospodarce to spowolnienie gospodarcze w Chinach i zbliżające się podwyżki stóp w USA. W obu przypadkach Polska, podobnie jak inne kraje naszego regionu, wydaje się bezpieczna. Jeśli chodzi o Chiny, to nasza ekspozycja eksportowa – nawet pośrednia, przez Niemcy – nie jest duża. Poza tym spowolnieniu w Chinach towarzyszy zmiana struktury wzrostu i popytu, która uderza w gospodarki eksportujące surowce, ale dla nas może się okazać nawet korzystna. Cała Europa jest importerem netto surowców, więc korzysta na spadku ich cen spowodowanym m.in. chińskim spowolnieniem. Europie w pewnym sensie szkodził dotychczasowy dynamiczny rozwój Chin oparty na inwestycjach i eksporcie. Z jednej strony podbijał bowiem ceny surowców, a z drugiej niszczył europejską bazę przemysłową. Z kolei podwyżki stóp w USA i związana z tym aprecjacja dolara mogą być groźne dla krajów, które mają duże dolarowe zadłużenie. Polska do nich nie należy. Dla nas aprecjacja dolara to raczej szansa na zwiększenie eksportu na zdolaryzowane rynki, np. bliskowschodnie i azjatyckie.
Czas na podsumowania. Jakie są perspektywy polskiej gospodarki na najbliższą przyszłość? Jest szansa na te 4 proc. wzrostu?
M.M.: Gdybym miał wystawić polskiej gospodarce ocenę, byłoby to 3+. To jest tempo wzrostu w ostatnich kwartałach i tak będzie też przez kilka kolejnych kwartałów, o ile nie stanie się coś niespodziewanego. Scenariusz, w którym tempo to byłoby wyraźnie wyższe, wydaje mi się mało prawdopodobny.
P.D.: Ja też się spodziewam, że wzrost utrzyma się nieco powyżej 3 proc., co jest solidnym wynikiem w obecnych warunkach. Motorem wzrostu będzie popyt krajowy, co jednak oznacza, że import będzie coraz mocniej rósł. Zagrożenia związane ze światowym wzrostem gospodarczym wydają się ostatnio nieco zmniejszać, co powinno nam pomóc.
P.B.: Przy łagodnej wciąż polityce pieniężnej i spodziewanej umiarkowanej ekspansji polityki fiskalnej na wzrost zbliżony do 4 proc. moglibyśmy liczyć, gdyby nastąpiła wyraźniejsza poprawa w naszym otoczeniu. Ale najbardziej prawdopodobny jest scenariusz, że 2016 r. będzie podobny do lat 2014 i 2015. Powinniśmy jednak być z tego zadowoleni. Te ok. 3,5 proc. wzrostu to jest dobry wynik jak na trudne warunki w otoczeniu zewnętrznym.
M.K.: W perspektywie roku tempo wzrostu PKB będzie zbliżone do obecnego, choć może nieco przyspieszyć, do około 3,8 proc. Przy założeniu, że dojdzie do planowanych wydatków z budżetu państwa, siłą napędową będzie konsumpcja. Pozytywny wpływ będzie miał też eksport, napędzany przyspieszeniem wzrostu w strefie euro, a zwłaszcza w Niemczech. Dodatkowo do gospodarki zaczną powoli trafiać fundusze unijne, więc nawet jeśli wzrost inwestycji nie przyspieszy, to nie powinien też hamować.
- Publikacja jest częścią projektu „Konkurs na najlepszych analityków makroekonomicznych". Przedstawione w debacie opinie są wyrazem osobistych poglądów uczestników i nie powinny być interpretowane w inny sposób.