Problem z definicją tego rodzaju spółek pojawia się od ich zarania. Jedni startupem określają po prostu wczesny etap rozwoju firmy, inni rozumieją ją jako podmiot przede wszystkim związany z nowoczesnymi technologiami. Jeszcze inna grupa upatruje w startupach po prostu firmy innowacyjnej.
Co buduje firma
Mec. Michał Żukowski, dyrektor działu R&D/VC w kancelarii Leśnodorski Ślusarek i Wspólnicy, zwracał uwagę na to, czym zajmuje się podmiot. – Startup nietechnologiczny idzie w rozwijanie technologii już istniejącej, np. Uber, Facebook. Spółka technologiczna wymyśla coś zupełnie nowego, autorskiego. Tu jest wyraźne rozgraniczenie – albo składamy coś na bazie istniejących rozwiązań, albo dokładamy swoją cząstkę – mówił.
Beata Lubos, naczelnik wydziału polityki innowacyjności w Departamencie Innowacji w Ministerstwie Rozwoju, zdefiniowała startupy na podstawie ryzyka związanego z działalnością gospodarczą. – Do grona startupów należy zaliczyć przedsięwzięcia, które są obarczone ryzykiem, biznesowym lub technologicznym. Nie są nim na pewno firmy, które powielają znany, sprawdzony model biznesowy – zwracała uwagę.
Zdaniem Tomasza Mrowczyka, dyrektora Biura Inwestycji Strukturyzowanych w Grupie PZU, większość startupów nie kwalifikuje się do spółek technologicznych. – W istocie są to zwykłe przedsiębiorstwa innowacyjne, startupów zaś rozwiązujących realne problemy technologiczne jest niewiele – stwierdził.
Impuls rozwojowy
Beata Lubos z Ministerstwa Rozwoju zwróciła uwagę na problem ryzyka. – Widzimy dużą ostrożność, jeśli chodzi o innowacyjne przedsięwzięcia nawet we wczesnych etapach rozwoju. Stąd duży nacisk kładziemy na programy, które starają się minimalizować ryzyko związane z zakładaniem działalności gospodarczej, choćby takie jak Start in Poland.