O tym, jak budować markę firmy rodzinnej, także w kontekście podboju rynków zagranicznych, dyskutowali uczestnicy debaty pt. „Firma rodzinna to marka" podczas V Międzynarodowego Kongresu Firm Rodzinnych.
– Warto, aby nasi partnerzy biznesowi, ale i ogólnie całe społeczeństwo, zdawali sobie sprawę, co oznacza działalność firm rodzinnych. To nie są wyłącznie małe firmy, jak np. warsztaty samochodowe czy piekarnie, ale często także bardzo duże, o zasięgu międzynarodowym. To firmy, dla których ważne jest patrzenie na rozwój w dłuższej perspektywie, inwestujące zarówno w kraju, jak i za granicą, niejednokrotnie tworzące tysiące miejsc pracy – mówił Przemysław Lutkiewicz, wiceprezes spółki LPP.
– Każda firma buduje swą markę i chce się wyróżnić. Jednym z naszych wyróżników jest właśnie rodzinność przejawiająca się np. tym, że pierścionek zaręczynowy nie jest sprowadzany z Azji, ale projektowany tu, na miejscu, przez naszego projektanta, a następnie wykonywany przez naszego złotnika, których nazwiska komunikujemy z dumą klientom. Decyzja o zachowaniu własnej produkcji wiele lat temu nie była oczywista i mogła wydawać się pewną nonszalancją. Rachunek ekonomiczny sugerował, że powinniśmy wszystko importować – tłumaczył Krzysztof Madelski, współwłaściciel firmy YES.
– Wiele lat później okazało się, że ta decyzja była właściwa, gdyż nasi klienci oczekują autentycznych produktów, za którymi stoją ludzie z krwi i kości. Nie wiem, czy prowadząc korporację, moglibyśmy sobie pozwolić na tak duży udział intuicji w podejmowanych decyzjach – dodał.
Zdaniem Ewalda Rabena, prezesa Raben Group, firmy rodzinne cechuje też to, że nie koncentrują się wyłącznie na celach sprzedażowych, ale także na potrzebach pracowników. – W korporacjach, w lepszych okresach zatrudnia się ludzi, a w gorszych bez wahania zwalnia. W firmach rodzinnych tak to nie działa. Pracowników nie zwalania się ot tak, gdyż są traktowani jako część rodziny. To znacząca przewaga firm rodzinnych – tłumaczył szef Raben Group.