Chwilo, trwaj – jeszcze rok

Tempo rozwoju polskiej gospodarki drugi rok z rzędu może się utrzymać powyżej 4 proc. Ostatnio tak dobrą passę mieliśmy w latach 2006–2007.

Aktualizacja: 28.12.2017 12:09 Publikacja: 26.12.2017 20:00

Chwilo, trwaj – jeszcze rok

Foto: Fotolia

Chciałoby się powiedzieć: chwilo, trwaj – tak prezes Narodowego Banku Polskiego Adam Glapiński komentował na początku grudnia koniunkturę w Polsce. Zwracał uwagę, że nasza gospodarka jest w idealnej równowadze. Rozwija się najszybciej od sześciu lat, ale nie skutkuje to ani nadmierną inflacją, ani pogorszeniem salda wymiany handlowej. – Chwila będzie trwała – ocenia w rozmowie z „Rz" Ernest Pytlarczyk, główny ekonomista mBanku.

Według niego produkt krajowy brutto Polski zwiększy się w 2018 r. o 4,5 proc., po około 4,4 proc. w 2017 r. – I to jest prognoza zachowawcza. Nadchodzący rok może być dla polskiej gospodarki naprawdę udany – dodaje.

Konsumpcyjny boom

Większość ekonomistów jest nieco ostrożniejsza. Jak wynika z naszej ankiety, w której udział wzięło 19 zespołów analityków z banków i innych instytucji finansowych, najbardziej prawdopodobny scenariusz to wzrost PKB o 3,9 proc. Trzeba jednak pamiętać, że rok temu, formułując prognozy na 2017 r., ekonomiści byli zdecydowanie zbyt pesymistyczni. Przeciętnie zakładali, że gospodarka urośnie o około 3,1 proc., a najwięksi optymiści zakładali jej wzrost o 3,4 proc. Skąd ta gremialna pomyłka? Przede wszystkim ekonomiści nie spodziewali się tak szybkiego wzrostu wydatków konsumpcyjnych gospodarstw domowych.

To o tyle istotne, że prognozy, wedle których nadchodzący rok będzie dla gospodarki gorszy od mijającego, zakładają wyhamowanie wzrostu konsumpcji. Przeciętnie ekonomiści oczekują, że spożycie gospodarstw domowych zwiększy się w 2018 r. o 4 proc., po zwyżce o szacunkowe 4,8 proc. w 2017 r. Optymiści to założenie kwestionują.

– Wzrost konsumpcji miał zwolnić już w II połowie 2017 r. ze względu na negatywny wpływ wysokiej bazy odniesienia, związanej z wprowadzeniem programu 500+ rok wcześniej. Tak się nie stało m.in. z powodu bardzo szybkiego wzrostu funduszu płac. A on będzie się utrzymywał. W 2018 r. wzrost płac będzie ocierał się o 10 proc., a przy tym będzie szybszy w tych sektorach, gdzie wynagrodzenia są generalnie niższe. To ważne, bo skłonność do konsumpcji jest najwyższa wśród osób najmniej zarabiających – tłumaczy Pytlarczyk. – Program 500+ jest wart około 24 mld zł tylko na papierze. Faktycznie jego waga jest dużo większa, bo wywołuje efekt mnożnikowy. Poprawia zdolność kredytową gospodarstw domowych, uruchamia popyt na kredyt, włącza do konsumpcji ludzi dotąd praktycznie z niej wykluczonych – przyznaje Tomasz Kaczor, główny ekonomista Banku Gospodarstwa Krajowego. – W 2018 r. może wyhamować wzrost zatrudnienia, co teoretycznie może ujemnie wpłynąć na dynamikę konsumpcji. Ale jednocześnie przyspieszy wzrost wynagrodzeń, którego znaczenie dla dynamiki konsumpcji jest większe.

Handel już nie pomoże

Ekonomiści są natomiast zgodni co do tego, że nadchodzący rok przyniesie wreszcie wyraźne odbicie inwestycji w polskiej gospodarce. Zaczęły one wprawdzie rosnąć w II kwartale br., po pięciu z rzędu kwartałach spadku, ale bardzo niemrawo. Ostatnie znane dane, za III kwartał br., pokazały wzrost nakładów brutto na środki trwałe o 3,3 proc. W 2018 r., jak przeciętnie przewidują ankietowani przez „Rz" ekonomiści, dynamika inwestycji sięgnie 7,2 proc. – Już w 2017 r. zwiększyła się wyraźnie absorpcja funduszy z UE, ale tylko w porównaniu do 2016 r. W porównaniu z tym samym momentem poprzedniego cyklu wykorzystania tych funduszy wypłaty są jednak dużo niższe. Można oczekiwać, że teraz będą się szybko zwiększać, bo zakontraktowanych projektów inwestycyjnych jest już dużo. Najpierw ruszą inwestycje publiczne, co zresztą już widać, a potem także prywatne, czyli te, na których szczególnie nam zależy – zauważa w rozmowie z „Rz" Rafał Benecki, główny ekonomista ING Banku Śląskiego. – Inwestycje sektora prywatnego ograniczają liczne zmiany regulacyjne i podatkowe. Nowe przepisy i rozwiązania, takie jak split payment, negatywnie wpływają na pewność planowania w firmach, a więc też na inwestycje. Moim zdaniem firmy nauczą się z tym żyć, bo tego wymaga rynek i konkurencja – dodaje.

Tym, co może ewentualnie sprawić, że w 2018 r. polska gospodarka będzie się rozwijała nieco wolniej niż w 2017 r., jest otoczenie zewnętrzne. – Obawiam się, że w II połowie nadchodzącego roku zagranica, ta która dla nas się liczy, czyli głównie strefa euro, nie będzie się już rozwijała w takim tempie jak ostatnio. Wzrost gospodarczy jest tam powyżej potencjału, a ten stan rzeczy nie może się utrzymywać zbyt długo. To oznacza, że polski eksport może wyhamować. A jednocześnie przyspieszyć może import, bo o ile importochłonność konsumpcji najwyraźniej spadła, o tyle importochłonność inwestycji jest w Polsce wciąż spora – tłumaczy główny ekonomista BGK.

Inflacja taka sama, ale jednak inna

Dalsza poprawa koniunktury na rynku pracy, która według ankietowanych przez nas ekonomistów doprowadzi do spadku stopy bezrobocia do końca 2018 r. do 6,1 proc. z 6,5 proc. w listopadzie 2017 r. i spowoduje przyspieszenie wzrostu płac, podbije też inflację. Indeks cen konsumpcyjnych (CPI) ma w 2018 r. rosnąć w tempie 2,4 proc. rok do roku, w porównaniu z 2 proc. w 2017 r. Na pierwszy rzut oka to zmiana niewielka, ale całkowicie inna będzie struktura inflacji. Podczas gdy w mijającym roku w górę pchały ją ceny żywności i energii, w nadchodzącym będą to ceny dóbr i usług niepodlegających wymianie handlowej, na który największy wpływ mają koszty pracy. Ekonomiści nie sądzą jednak, aby Rada Polityki Pieniężnej postanowiła zmienić wkrótce stopy procentowe.

Większość z nich zakłada, że dojdzie do tego najwcześniej w IV kw. 2018 r. – Jeden z członków RPP powiedział niedawno (Kamil Zubelewicz na łamach „Parkietu" – red.), że większość tego gremium jest skłonna tolerować inflację nawet do 3,5 proc. rocznie. Jeśli ma rację, to jest mało prawdopodobne, aby stopy procentowe wzrosły przed listopadem 2018 r. Nawet w skrajnych scenariuszach inflacja na poziomie 3,5 proc. nie pojawi się wcześniej – ocenia Tomasz Kaczor.

Chciałoby się powiedzieć: chwilo, trwaj – tak prezes Narodowego Banku Polskiego Adam Glapiński komentował na początku grudnia koniunkturę w Polsce. Zwracał uwagę, że nasza gospodarka jest w idealnej równowadze. Rozwija się najszybciej od sześciu lat, ale nie skutkuje to ani nadmierną inflacją, ani pogorszeniem salda wymiany handlowej. – Chwila będzie trwała – ocenia w rozmowie z „Rz" Ernest Pytlarczyk, główny ekonomista mBanku.

Według niego produkt krajowy brutto Polski zwiększy się w 2018 r. o 4,5 proc., po około 4,4 proc. w 2017 r. – I to jest prognoza zachowawcza. Nadchodzący rok może być dla polskiej gospodarki naprawdę udany – dodaje.

Pozostało 90% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Dane gospodarcze
GUS: PKB bez niespodzianek
Dane gospodarcze
Konsumenci ruszą do sklepów? Coraz wiekszy optymizm
Dane gospodarcze
Inflacja w marcu wyższa, niż sądzono. GUS podał nowe dane. Co drożeje najbardziej?
Dane gospodarcze
Wzrost gospodarczy Chin silniejszy od prognoz. Ale ożywienie pozostaje kruche
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Dane gospodarcze
EBC nadal gotowy do cięcia stóp w czerwcu. „Mamy teraz trend dezinflacyjny”