W połowie grudnia Eurostat poinformował, że PKB per capita w 2016 r., wyrażony według standardów siły nabywczej (PPS), osiągnął w Polsce 68 proc. średniej unijnej. Z kolei zamożność polskich gospodarstw domowych (AIC) sięgnęła 74 proc. średniej unijnej. PKB liczone na mieszkańca UE - według siły nabywczej - wahał się między 49 proc. średniej UE w Bułgarii i 258 proc. w Luksemburgu. A jeżeli chodzi o zamożność gospodarstw domowych, to wskaźnik średniej unijnej w ub.r. wahał się między 53 proc. - w Bułgarii i 132 proc. - w Luksemburgu.
Kraje, które w ub.r. przekroczyły średni unijny wskaźnik PKB per capita to m.in. Irlandia (183 proc.), Austria i Holandia - po 128 proc., Szwecja i Niemcy - po 123 proc., Belgia - 118 proc. Z kolei państwa, które miały gorszy wynik niż Polska, to oprócz Bułgarii, m.in. Rumunia (58 proc.), Chorwacja (60 proc.), Łotwa (65 proc.), Węgry (67 proc.). Jeśli chodzi o kraje strefy euro ten wskaźnik wyniósł 106 proc., a samej UE - 100 proc.
"Opisywane przez Eurostat wskaźniki są jedną z miar zamożności gospodarek i konsumentów w poszczególnych państwach. Jego bieżące wartości stanowią odzwierciedlenie zmian zachodzących w tych gospodarkach, ale przede wszystkim są wynikiem procesów historycznych" - mówi PAP Petka-Zagajewska.
Jak tłumaczy, w konsekwencji na przestrzeni lat lista relatywnie najbogatszych państw nie ulega znaczącym zmianom.
"Jeśli coś się zmienia, to raczej dystans dzielący najsłabsze państwa od unijnej średniej. Od zarania Unii Europejskiej Luksemburg – gospodarka o wysokim udziale usług finansowych w swoim PKB - była w czołówce najbogatszych państw UE. Państwa takie jak Bułgaria, Węgry, Rumunia, Polska znajdowały się w ogonie, jednak z roku na rok, wraz z silniejszym niż przeciętnie w całej UE wzrostem gospodarczym, odrabiają dystans dzielący je do unijnej średniej" - wyjaśnia.