Z nieoficjalnych informacji wynika, że sprzedane mają zostać obligacje pięcioletnie. Grecki rząd liczy na to, że ich rentowność będzie zbliżona do 4,5 proc. i że spotkają się one z dużym zainteresowaniem inwestorów. Dobrym prognostykiem może być duży popyt na greckie 13-tygodniowe bony skarbowe, których sprzedano w zeszłym tygodniu za 813 mln euro.

– Rynek jest otwarty na Grecję – zapewniał w rozmowie z dziennikiem „Financial Times" anonimowy bankier.

Od 2010 r. Grecja jedynie dwa razy wyemitowała nowe obligacje – w 2014 r. sprzedała papiery trzyletnie i pięcioletnie. Długo była odcięta od międzynarodowych rynków, czemu trudno się dziwić – była bankrutem, który nadal jest objęty programem pomocowym Międzynarodowego Funduszu Walutowego i Unii Europejskiej. Z programu tego ma wyjść dopiero w przyszłym roku, ale i tak jeszcze przez długie lata nie będzie mogła odzyskać suwerenności gospodarczej. MFW w 2016 r. ostrzegał, że jej dług publiczny, zbliżający się do 185 proc. PKB, wciąż nie jest możliwy do spłacenia. A mimo to inwestorzy wyrażają zainteresowanie jej obligacjami.

Jak to wytłumaczyć? Częściowo tym, że dostrzegają oni poprawę sytuacji gospodarczej w Grecji i oceniają kraj jako o wiele mniej ryzykowny niż jeszcze kilka lat temu. Rentowność greckich obligacji dziesięcioletnich sięgała we wtorek 5,3 proc., gdy w 2012 r. zbliżała się do 40 proc. Grecja wypracowuje już nadwyżki w budżecie, a w tym roku może osiągnąć, według prognoz MFW, 2,2 proc. wzrostu gospodarczego. Grecji sprzyja również to, że inwestorzy szukają aktywów z dobrymi rentownościami. Skorzystała już z tego choćby Argentyna, która sprzedała niedawno obligacje 100-letnie. Popyt na nie wśród inwestorów był bardzo duży, choć przecież Argentyna jest często nazywana seryjnym bankrutem.