Ile może zarobić państwo na organizacji „Euro"?

Eksperci są zgodni. Organizacja imprezy masowej w postaci olimpiady, mistrzostw świata czy Europy w piłce nożnej jest zawsze droższa w kraju rozwijającym się niż rozwiniętym.

Aktualizacja: 13.06.2016 14:36 Publikacja: 10.06.2016 12:51

Tak przykładowo dowodzą profesorowie Victor Matheson i Robert Baade w opracowaniu „Duże wydarzenia sportowe w krajach rozwijających się: grając na drodze do dobrobytu?" Szwajcarzy, Austriacy, Holendrzy, Belgowie i Anglicy nie budowali na „Euro" stadionów z takim zapałem jak Polacy i Ukraińcy. Nie dostosowywali w takim stopniu niekoniecznie potrzebnej infrastruktury do mistrzostw. Kraje rozwijające się mają bardziej pierwszorzędne potrzeby niż wznoszenie obiektów sportowych. Różnica między zyskiem dla przedsiębiorców z budowy wschodniej obwodnicy Warszawy a stadionu narodowego powinna zostać uznana za koszt imprezy. Nikt tego nie liczy. Jest to właśnie koszt alternatywny szczególnie istotny w biednych czy relatywnie biednych państwach (RPA, Ukraina, Polska).

Mało tego, autostrad i dróg ekspresowych nie powinno w ogóle liczyć się do korzyści z imprezy masowej. Buduje je każdy szanujący się rząd bez względu na okoliczności. W przeciwnym razie doszlibyśmy do kuriozalnego wniosku - oto bez socjalistycznego interwencjonizmu we Włoszech i Niemczech w l. 30. nie powstałyby autostrady. Elmer Sterken z Uniwersytetu w Groningen w publikacji „Wpływ i wycena głównych wydarzeń sportowych" twierdzi, że popularne analizy ekonomiczne dotyczące dużych imprez sportowych są nieefektywne.

Gdy kibic z Zamościa pojechał na mecz do Warszawy...

Zazwyczaj przy organizacji turnieju wymienia się korzyści związane z budową infrastruktury, także telekomunikacyjnej, wzrostu miejsc pracy i ich produktywności, rozwój miasta, zwiększenia liczby turystów, konsumpcji. Sterken pisze, że tym zjawiskom towarzyszy efekt wypierania. Przykładowo, jeśli Kowalski z Zamościa je bądź kupuje posiłek w sklepie przy stadionie w Warszawie to najczęściej nie kupuje produktu do przygotowania jedzenia w domu. Analogicznie turysta może sobie odmówić późniejszego wyjazdu wakacyjnego, jeśli poświęcił uwagę podczas urlopu zmaganiom piłkarskim.

Tymczasem popularne liczenie zysków z Mistrzostw Europy dodaje takie wydatki do PKB, nie bacząc na wyżej wymienione niuanse, których nikt nie mierzy, bo nie ma wystarczającej liczby ekonomistów do takich analiz. Podobnie należałoby zbadać czy bardziej opłaca się wybudować 100 km tras ekspresowych czy stadion na imprezę. A zamiast poważniej analizy efektywności dodaje się wartość stadionu do rzekomej korzyści inwestycyjnej z turnieju. Wreszcie, model ekonomiczny może nie uwzględnić takiego szkopułu jak wzrost cen materiałów budowlanych, a co za tym idzie kosztów mieszkań. Tym samym bez danej „inwestycji" turniejowej ludność może zyskać zaspokajając bardziej palącą potrzebę niż przyjemność z oglądania Cristiano Ronaldo.

Ci, którzy idą na mecze, nie idą do kina

Równie ciekawe co błędne może być planowanie na poziomie samorządowym. Miasteczko w analizie przy okazji planu rozwoju czy zagospodarowania przestrzennego może zauważyć cokolwiek słuszną potrzebę poszerzenia bazy treningowej, bo tamtejszy klub odnosi sukcesy w II lidze i czerpie przychody ze sponsoringu i sprzedaży biletów, a młodzież garnie się do sportu zbudowana niewątpliwym autorytetem Roberta Lewandowskiego. Dotuje przy okazji „Euro" lokalny ośrodek sportu i rekreacji.

Kiedy mistrzostwa się kończą, a klub spada do niższej klasy rozgrywek, przyspieszonego niszczenia obiektu, czy jakby rzekł biegły rewident amortyzacji kapitału, nikt już nie policzy do straty podatnika z tytułu turnieju. Zwiększona subwencja na utrzymanie obiektu również zostanie zapomniana. Zignorowana zazwyczaj pozostaje też struktura zysków w sektorze konsumpcji dóbr i usług jednorazowego użytku. Dawca międzynarodowej licencji - UEFA, podpisując umowę ze światowej sławy browarem, może nadwątlić zyski lokalnego producenta piwa, poprzez koncentrację spożycia w strefie kibica. O tym media nie doniosą, bo – znowuż, są to rzeczy niemal niemożliwe do policzenia. Przez analogię – boom na sprzedaż biletów ligowych we Francji w sezonie 98/99, czyli po „World Cup '98" uszczuplił przychody innych podmiotów (np. kin i teatrów). To także nasi niemi bohaterowie.

Rok po „Euro" turystów nikt już nie pyta

Standardowa analiza zlecona przez UEFA wykazuje, że przybliżony wpływ na gospodarkę Portugalii wynikający z organizacji „Euro 2004" to ok. 300 mln dol., dodatkowo 200-400 mln dol. z ruchu turystycznego odbywającego się po zakończeniu imprezy, w bezpośrednim związku przyczynowo-skutkowym z faktem jej organizacji.

Podobne badania wskazały na wpływ o wysokości 300 mln dol. w przypadku „Euro 2008" w odniesieniu do Szwajcarii. Problem polega na tym, że nikt wśród turystów nie prowadzi badań ankietowych polegających na sprawdzeniu czy odwiedzają kraj w związku z „Euro". Wyciąganie takich wniosków to trywialny błąd logiczny – wnioskowanie z następstwa w czasie – po tym, więc wskutek tego (post hoc ergo propter hoc).

Oczywiście imprezy piłkarskie mają wpływ na wzrost gospodarczy wtedy i tylko wtedy, gdy wskutek popularyzacji sportu masowe jego uprawianie prowadzi do zwiększenia kondycji zdrowotnej i wydłużenia życia. Wtedy ludzie są zdolni do tworzenia większych ilości dóbr i usług. W przeciwnym razie mamy do czynienia z efektem wypierania. Polega on na tym, że turysta po „Euro", zamierzając wybrać na miejsce wypoczynku Włochy zmienia kierunek na Portugalię, a zamiast Kopenhagi udaje się do Warszawy itd.

Czy da się zarobić na „ubiegłorocznych" mistrzostwach?

Choć zasadniczo nikt poważny nie neguje krótkoterminowych korzyści dla kraju organizującego w postaci zwiększonego ruchu turystycznego to i tu mamy dowody podważające tą tezę. Egbert R. Oldenboom, znany badacz zajmujący się między innymi ekonomią sportu w analizie „Wypływ nadawania wydarzeń sportowych na zagraniczny obraz miast gospodarzy", przeprowadził ankietowe badania telefoniczne we Włoszech, Niemczech, Wielkiej Brytanii, Francji i Hiszpanii. Dobór tych państw wynikał z ich znaczenia dla holenderskiego sektora turystycznego. Pytano o odbiór wizerunku miast organizatorów - Amsterdamu, Arnhem, Eindhoven i Rotterdamu oraz Holandii jako całości w związku z „Euro 2000". Celem było między innymi zbadanie czy promocja wizerunku przez miasta i transmisje telewizyjne będą miały wpływ na wzrost zainteresowania turystów Holandią. Dlatego wywiady przeprowadzono pół roku przed mistrzostwami oraz zaraz po nich.

Zaskakujące było to, że poważna część respondentów oglądających widowiska w telewizji nie miała pojęcia, gdzie były rozgrywane mecze ich drużyn narodowych. Około 60 proc. ankietowanych nie wiedziała, w jakim kraju organizowano turniej. A tylko 30 proc. respondentów na 5500 wywiadów nie oglądało spotkań Euro 2000.

Zarabia się na turystach, których drużyny wygrywają

Wśród Niemców i Hiszpanów nie zaobserwowano zasadniczych zmian w wizerunku Holandii w związku z organizacją turnieju. Największe zmiany dotyczyły Francuzów i Włochów, ale ich drużyny grały w finale (sic!). Rozpoznawalność holenderskich miast zwiększyła się również znacząco właśnie u Francuzów i Włochów (finaliści). W Hiszpanii i Wielkiej Brytanii spadła.

Naukowcy z Uniwersytetu w Bradze po organizacji „Euro 2004" zwrócili uwagę, że bezpośrednie korzyści z napływu turystów do regionów okalających Bragę i Guimaraes stanowiły jedynie 9,7 proc. kosztów stadionów w tych miastach.

Specjaliści z brytyjskiego Centrum Badawczego Przemysłu Sportowego oszacowali , że podczas „Euro 1996" w ośmiu miastach goszczących drużyny piłkarskie turyści zagraniczni odpowiadali jedynie za 120 mln funtów dodatkowych wydatków w lokalnych gospodarkach.

Zyski liczą Ci, którzy nie organizują mistrzostw

Wladimir Andreff i Stefan Szymański, specjaliści od ekonomii sportu stwierdzają, że zasadne jest przypuszczenie, że popularne analizy przeszacowują rzeczywisty wpływ imprez sportowych na lokalną gospodarkę. W miejscowościach, w których turystów nie brakuje (Paryż, Rzym, Amsterdam) organizacja turnieju może odstraszyć wczasowiczów niezainteresowanych sportowym harmiderem. Te „owieczki" również niechętnie się liczy.

Podczas „Euro 2004" hotele w popularnym kurorcie Algarve straciły 12,5 proc. klientów w porównaniu do czerwca 2003 roku. Włosi przygotowując swoją kandydaturę do „Euro" szacowali podobny koszt na 64 – 88 mln euro. Podobnie niepamięć obejmie ludzi, chcących uniknąć zamieszania związanego ze sportowymi emocjami i opuszczających aglomerację, by udać się na nadbużańskie ogródki działkowe czy nawet w Alpy i tam przenieść wydatki konsumpcyjne.

Zatem na poziomie PKB kraju bilans konsumpcji może pozostać niezmieniony. Alessandro Iotti z Aarhus School of Business University of Aarhus w pracy pt. „Analiza koszt – zysk Włoch z bycia gospodarzem UEFA EURO 2016" napisanej przy współpracy z prof. Janem Bentzenem wskazuje, że korzyść w postaci wzrostu zatrudnienia związana z budową stadionów ma znaczenie o tyle, o ile używa się siły roboczej dotychczas pozostającej na bezrobociu. W przeciwnym razie w gospodarce zmienia się jedynie struktura zatrudnienia na rzecz sektora budowlanego i nie można tego faktu zaliczyć do korzyści z organizacji imprezy.

Włoch przypomina też, że nie istnieją dowody na to, że po turnieju Euro w jakikolwiek sposób rosną zyski klubów piłkarskich.

Tak przykładowo dowodzą profesorowie Victor Matheson i Robert Baade w opracowaniu „Duże wydarzenia sportowe w krajach rozwijających się: grając na drodze do dobrobytu?" Szwajcarzy, Austriacy, Holendrzy, Belgowie i Anglicy nie budowali na „Euro" stadionów z takim zapałem jak Polacy i Ukraińcy. Nie dostosowywali w takim stopniu niekoniecznie potrzebnej infrastruktury do mistrzostw. Kraje rozwijające się mają bardziej pierwszorzędne potrzeby niż wznoszenie obiektów sportowych. Różnica między zyskiem dla przedsiębiorców z budowy wschodniej obwodnicy Warszawy a stadionu narodowego powinna zostać uznana za koszt imprezy. Nikt tego nie liczy. Jest to właśnie koszt alternatywny szczególnie istotny w biednych czy relatywnie biednych państwach (RPA, Ukraina, Polska).

Pozostało 92% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Dane gospodarcze
Niemiecka gospodarka w nie najlepszej sytuacji
Dane gospodarcze
Niemcy zaskoczeni cenami pieczywa. Drożeje szokująco szybko
Dane gospodarcze
Strefa euro wróciła do wzrostów. Powiew optymizmu
Dane gospodarcze
Inflacja w kwietniu 2024 roku. GUS podał szybki szacunek
Dane gospodarcze
Gospodarka USA rozczarowała. Słaby wzrost PKB w pierwszym kwartale