Jak wynika z danych, które opublikował w poniedziałek Narodowy Bank Polski, eksport towarów zmalał w marcu o 2 proc. rok do roku, po wzroście o 5,7 proc. w lutym. To najsłabszy wynik od lipca 2016 r. Jednocześnie import zwiększył się o 1,6 proc. rok do roku, po wzroście o 8,3 proc. w lutym.

Ankietowani przez „Rzeczpospolitą" ekonomiści spodziewali się, że ostatnim miesiącu I kwartału zmaleje zarówno dynamika eksportu, jak i importu. Przeciętnie oceniali, że wartość eksportu zmalała o 2,4 proc., zaś wartość importu wzrosła o 2 proc. Przemawiała za tym wysoka baza odniesienia sprzed roku i mniejsza niż rok wcześniej liczba dni roboczych.

Z powodu tych statystycznych zaburzeń wyniki wymiany handlowej w marcu niewiele mówią o koniunkturze w handlu. Patrząc w szerszej perspektywie, pogorszenie bilansu handlowego nie jest niespodzianką. Ekonomiści od dłuższego czasu wskazywali, że spowolnienie wzrostu gospodarczego w strefie euro obniży dynamikę polskiego eksportu, a jednocześnie ożywienie w inwestycjach może podbić dynamikę importu.

Z drugiej strony, Polska systematycznie ma nadwyżkę w międzynarodowej wymianie usług. W marcu wyniosła ona 1,3 mld euro, po 1,6 mld euro w lutym. To jednak nie zapobiegło deficytowi na rachunku obrotów bieżących, którego saldo jest wypadkową wszystkich rozliczeń Polski z zagranicą. W marcu deficyt ten wyniósł 982 mln euro, podobnie jak w lutym. Ankietowani przez „Rzeczpospolitą" ekonomiści spodziewali się deficytu w obrotach bieżących rzędu 775 mln euro.