Tak szybko ceny w Polsce nie rosły od 4 lat

Inflacja w styczniu sięgnęła 1,8 proc. rocznie. To oznacza, że realne stopy procentowe, w tym oprocentowanie depozytów, spadły poniżej zera.

Aktualizacja: 13.02.2017 20:30 Publikacja: 13.02.2017 19:18

Foto: 123RF

Tak szybko, jak w styczniu, ceny w Polsce nie rosły już od czterech lat. Jeszcze w grudniu indeks cen konsumpcyjnych (CPI), podstawowa miara inflacji w Polsce, wzrósł rok do roku o 0,8 proc. W listopadzie stał w miejscu, a wcześniej przez niemal dwa lata malał.

Gwałtowne przyspieszenie inflacji to głównie efekt niskich odczytów CPI sprzed roku, związanych z przeceną ropy naftowej i surowców rolnych. Wtedy notowania ropy były najniżej od kilkunastu lat. W kolejnych kilku miesiącach wyraźnie wzrosły i choć od wiosny ub.r. są stabilne, to w ujęciu rok do roku rosną. W rezultacie w styczniu ceny w kategorii transport, która obejmuje m.in. paliwa do prywatnych środków transportu, podniosły się aż o 9 proc. rok do roku. Żywność i napoje bezalkoholowe podrożały o 3,3 proc., m.in. wskutek wzrostu cen warzyw i owoców w związku ze srogą zimą na południu Europy.

Stopy bez zmian

Takie, w dużej mierze statystyczne, źródła inflacji, sprawią, że w kolejnych miesiącach niemal z pewnością będzie ona jeszcze przyspieszała. – W III kwartale inflacja może być już wyraźnie wyższa od celu inflacyjnego NBP na poziomie 2,5 proc. – uważa Adam Antoniak, ekonomista z Banku Pekao.

Ta prognoza opiera się na założeniu, że firmy będą przerzucały swoje rosnące koszty (indeks cen produkcji sprzedanej przemysłu zwiększył się w styczniu, jak szacują ekonomiści, o 3,6 proc. rok do roku, najbardziej od lipca 2012 r.) na konsumentów. Będą sobie na to mogli pozwolić w związku z poprawiającą się szybko sytuacją finansową gospodarstw domowych.

W ocenie większości ekonomistów inflacja ustabilizuje się jednak poniżej celu inflacyjnego NBP. – W kolejnych miesiącach dynamika CPI będzie się stopniowo zwiększała, przekraczając nieznacznie 2 proc. Szczyt osiągnie około marca, kwietnia, po czym ustabilizuje się na poziomie około 2 proc. rocznie, o ile nie nastąpi gwałtowny wzrost cen ropy naftowej – ocenia Urszula Kryńska, ekonomistka z Banku Millennium. Na skok notowań czarnego złota jednak się nie zanosi, bo wzrost cen tego surowca, który mógłby być skutkiem ograniczenia produkcji przez kraje OPEC, zwiększa opłacalność jego wydobycia z niekonwencjonalnych źródeł w USA.

– Nic nie wskazuje też na to, aby miały się pojawić tzw. efekty drugiej rundy, czyli wyraźne przyspieszenie wzrostu płac i w efekcie popytu. Sytuacja na rynku pracy jest dobra od dłuższego czasu, a mimo to presja płacowa pozostaje słaba – powiedział „Rzeczpospolitej" Jakub Borowski, główny ekonomista banku Credit Agricole. – To sugeruje, że dynamikę wynagrodzeń ograniczają czynniki strukturalne, takie jak niski poziom uzwiązkowienia w Polsce oraz mała rotacja pracowników – wyjaśnił. Borowski, podobnie jak większość ekonomistów, zakłada, że nawet jeśli nominalny wzrost wynagrodzeń przyspieszy, to nie tak bardzo, jak wzrost cen. W efekcie siła nabywcza płac będzie rosła wolniej niż w 2016 r., co wraz z wygaśnięciem dodatniego wpływu programu 500+ na wzrost dochodów stłumi nieco realną dynamikę konsumpcji.

Budżet zyska i straci

– Styczniowy odczyt CPI nie zmienia mojej prognozy, że Rada Polityki Pieniężnej podwyższy stopy procentowe dopiero w połowie 2018 r. – powiedział Borowski.

Nie jest to prognoza skrajna. Stabilizacji głównej stopy procentowej NBP na poziomie 1,5 proc. co najmniej do końca br. spodziewa się większość ekonomistów. Eksperci z brytyjskiej firmy analitycznej Capital Economics sądzą nawet, że RPP podwyższy ją dopiero w 2019 r. Już w poniedziałek dwóch członków tego gremium (Jerzy Żyżyński i Jerzy Kropiwnicki) oceniło, że odbicie inflacji jest tymczasowe. Nawet gdyby okazało się trwałe, RPP będzie prawdopodobnie argumentowała, że wzrost dynamiki cen jest spowodowany czynnikami podażowymi, które są poza kontrolą krajowej polityki pieniężnej.

Jeśli RPP rzeczywiście nie zmieni głównej stopy procentowej, to w ujęciu realnym – po odjęciu stopy inflacji – przez dłuższy czas pozostanie ona ujemna. Także realne oprocentowanie depozytów będzie poniżej zera. – Większość gospodarstw domowych będzie to tolerowała – uważa Borowski, choć zgadza się, że zainteresowanie bardziej ryzykownymi lokatami kapitału, np. funduszami akcji, powinno nieco wzrosnąć. – Polacy interesują się inwestycjami na giełdzie wtedy, gdy jest hossa (a teraz indeksy giełdowe rosną – red.). Jeśli nawet pieniądze zaczną odpływać z lokat, to głównie z tego powodu, a nie poziomu realnych stóp – dodał Paweł Radwański, główny ekonomista Raiffeisen Polbanku.

Pomimo zapewnień RPP, że jest skłonna tolerować ujemne realne stopy, zaskakujące odczyty CPI mogą prowokować na rynkach finansowych oczekiwania na zaostrzenie polityki pieniężnej. To może teoretycznie doprowadzić do wzrostu międzybankowych stawek WIBOR, od których zależy oprocentowanie kredytów, na długo przed podwyżką stóp NBP. – W praktyce stawki WIBOR w niewielkim stopniu antycypują zmiany stóp, reagują skokowo na rzeczywiste ich zmiany. Rynkowe oczekiwania mogą się bardziej przełożyć na rentowność obligacji skarbowych – zauważył Jakub Borowski.

Dalszy wzrost rentowności (spadek cen) obligacji oznaczałby, że koszt obsługi nowo zaciąganych zobowiązań rządu się zwiększa. Inflacja może też jednak mieć pozytywny wpływ na finanse publiczne, choć nieznaczny. Jak sugerują ubiegłoroczne szacunki wiceministra finansów Leszka Skiby, inflacja o 1 pkt proc. wyższa niż założona w ustawie budżetowej zwiększyłaby wpływy z VAT o 1,3 mld zł. Tymczasem Ministerstwo Finansów przyjęło, że w tym roku ceny wzrosną o 1,3 proc.

Podyskutuj z nami na Facebooku www.fa­ce­bo­ok.com/eko­no­mia. Czy Rada Polityki Pieniężnej już w tym roku zareaguje na inflację podwyżką stóp?

Opinia

Wiktor Wojciechowski, główny ekonomista Plus Banku

W związku ze wzrostem cen żywności oraz efektem niskiej bazy odniesienia dla cen paliw można szacować, że w najbliższych miesiącach inflacja będzie dalej rosła, ale nie powinna przekroczyć celu inflacyjnego NBP (2,5 proc. – red.). Przy założeniu, że ceny ropy naftowej pozostaną względnie stabilne, prognozuję, że od II kwartału inflacja ustabilizuje się w okolicy 2 proc. Rosnąca inflacja będzie miała pozytywny wpływ na wpływy do budżetu, ale jednocześnie będzie zmniejszała siłę nabywczą dochodów. Spodziewam się, że realna dynamika wynagrodzeń obniży się, co będzie jednym z istotnych czynników powodujących hamowanie wzrostu konsumpcji prywatnej w II połowie roku.

Tak szybko, jak w styczniu, ceny w Polsce nie rosły już od czterech lat. Jeszcze w grudniu indeks cen konsumpcyjnych (CPI), podstawowa miara inflacji w Polsce, wzrósł rok do roku o 0,8 proc. W listopadzie stał w miejscu, a wcześniej przez niemal dwa lata malał.

Gwałtowne przyspieszenie inflacji to głównie efekt niskich odczytów CPI sprzed roku, związanych z przeceną ropy naftowej i surowców rolnych. Wtedy notowania ropy były najniżej od kilkunastu lat. W kolejnych kilku miesiącach wyraźnie wzrosły i choć od wiosny ub.r. są stabilne, to w ujęciu rok do roku rosną. W rezultacie w styczniu ceny w kategorii transport, która obejmuje m.in. paliwa do prywatnych środków transportu, podniosły się aż o 9 proc. rok do roku. Żywność i napoje bezalkoholowe podrożały o 3,3 proc., m.in. wskutek wzrostu cen warzyw i owoców w związku ze srogą zimą na południu Europy.

Pozostało 85% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Dane gospodarcze
Polacy w lepszych nastrojach konsumenckich. Ale plany zakupowe skromne
Dane gospodarcze
Członkini RPP Iwona Duda: Nie widzę szans na obniżki stóp procentowych w tym roku
Dane gospodarcze
Popyt konsumpcyjny w górę, inflacja w dół
Dane gospodarcze
Ludwik Kotecki z RPP: Inflacja może wzrosnąć już w kwietniu-czerwcu
Dane gospodarcze
Węgrzy znów tną stopy procentowe