Administracja Donalda Trumpa może zmienić w sposób, w jaki mierzy się w USA bezrobocie. Stopa bezrobocia, liczona według obecnej metodologii, sięgała w styczniu 4,8 proc., czyli była bliska stanu uznawanego przez Fed za pełne zatrudnienie. Prezydent Trump podczas kampanii wyborczej mówił zaś wielokrotnie, że te statystyki nie oddają realnej sytuacji na rynku pracy.
O konieczności zmiany metodologii statystyk dotyczących rynku pracy mówił również Steven Mnuchin, nominowany na nowego sekretarza skarbu. W pisemnych odpowiedziach na pytania amerykańskich senatorów stwierdził, że lepszym wskaźnikiem sytuacji na rynku pracy niż stopa bezrobocia liczona według obecnej metodologii, byłaby U-5, czyli stopa bezrobocia obejmująca również część ludzi, którzy wypadli z rynku pracy (chcą pracować, ale przestali aktywnie szukać zatrudnienia). W grudniu wynosiła ona 5,7 proc. (a oficjalna stopa bezrobocia 4,7 proc.).
Według Mnuchina dobrym wskaźnikiem byłby również U-6, obejmujący zarówno bezrobotnych, jak i osoby mające pracę w niepełnym wymiarze godzin, ale chcące posady na pełny etat. W grudniu wynosiła on 9,6 proc.
Sean Spicer, rzecznik Białego Domu, stwierdził niedawno, że administracja będzie korzystała z różnych wskaźników do zbadania sytuacji na rynku pracy.
Ewentualną zmianę metodologii statystycznej mogłaby wesprzeć szefowa Fedu Janet Yellen. Uzasadniając ostrożną politykę pieniężną Fedu, wielokrotnie wskazywała, że oficjalna stopa bezrobocia nie odzwierciedla w pełni prawdziwej sytuacji na rynku pracy.