Największymi optymistami jeśli chodzi o ocenę koniunktury są duże firmy – wynika z badań GUS. Ich dobre nastroje utrzymują się zresztą już od dłuższego czasu, ale największy skok w poprawie ocen klimatu gospodarczego nastąpił ostatnio w sektorze MŚP. I tak małe firmy postrzegają ogólny klimat koniunktury najlepiej od 2008 r., a średnie – od 2015 r. Z kolei badania Badanie Diners Club wskazują, że polskie MŚP są w najlepszej kondycji od trzech lat. Ponad 67 proc. właścicieli tego typu firm pozytywnie ocenia kondycję finansową swojej firmy, a 35 proc. przewiduje, że w ciągu najbliższego roku sytuacja jeszcze się polepszy. Do złej lub bardzo złej sytuacji przyznało się tylko 3,1 proc. badanych. Dla porównania – w 2016 r. było ich cztery razy więcej, a w 2015 r. trzy razy więcej.
Pytanie jednak, czy te dobre nastroje w końcówce 2017 r. przełożą się na tak oczekiwanie ożywienie inwestycyjne w 2018 r.? Mijający rok był bowiem drugim z rzędu, w którym mieliśmy do czynienia z inwestycyjną stagnacją wśród przedsiębiorstw. Po trzech kwartałach wydatki prorozwojowe średnich i dużych firm (zatrudniających 50 osób i więcej) wyniosły 80,2 mld zł, czyli nominalnie jedynie o 0,5 proc. więcej niż po III kwartałach 2016 r. (wówczas zaś spadły rok do roku o ok. 10 proc.). Dużą odpowiedzialność za ten spadek ponoszą sektory zdominowane przez przedsiębiorstwa publiczne – czyli górnictwo i energetyka. Ale w pozostałych branżach też nie ma mowy o boomie – wzrost o poziomie 3,3 proc. pozostawia wiele do życzenia.
Według ekonomistów Pekao SA w całym 2017 r. inwestycje prywatne okażą się mniej więcej o o ok. 3,2 proc. większe niż rok wcześniej. – Ale to wciąż niewiele. Dziesięć lat temu, przy podobnym jak obecnie wykorzystaniu mocy produkcyjnych, dynamika inwestycji sektora prywatnego przekraczała 20 proc. rok do roku – zauważają. Obecnie stopień wykorzystania mocy produkcyjnych sięga prawie 84 proc.
Silną przesłanką do boomu inwestycyjnego w 2018 r. mogą być może systematycznie rosnące koszty pracy, które powinny skłaniać przedsiębiorstwa do większego „umaszynowienia" działalności, czyli automatyzacji i robotyzacji, co wymaga sporych nakładów. Źródeł finansowania takich wydatków nie powinno zabraknąć, bo i biznes ma skumulowane spore oszczędności, a i banki są skłonne kredytować (i to przy stosunkowo tanio) rozsądne przedsięwzięcia. Do tego trzeba dodać rozkręcające się fundusze UE.