Latem 2017 r. obywatel Ukrainy zgłosił na przejściu granicznym dla pieszych bezcłowy przywóz dwóch paczek papierosów i litra wódki. Już wcześniej często deklarował przywóz alkoholu i papierosów w ilościach zwolnionych z cła przywozowego. Był tzw. mrówką, dostarczającą do Polski głównie alkohol i papierosy, jedną z osób, które pojawiły się wraz z małym ruchem granicznym.
Funkcjonariusz celny, który odprawiał Ukraińca, nie miał zastrzeżeń do ilości i wartości towarów. Zakwestionował natomiast częstotliwość ich przeniesienia. Ponieważ nie ma możliwości jednoznacznego określenia częstotliwości bezcłowego przywozu towarów, przyjęto, że za „okazjonalny" uważa się przewóz raz na dobę przez jednego podróżnego.
W ciągu siedmiu miesięcy 2017 r. podróżny z Ukrainy przekraczał granicę około 50 razy, deklarując towary ze zwolnieniem z należności celnych. Ostatnio był niespełna dobę wcześniej. Zdecydowano więc o zastosowaniu procedury z art. 31 prawa celnego, który pozwala organom celnym „wyrazić zgodę na zrzeczenie się towaru na rzecz Skarbu Państwa zgodnie z art. 199 unijnego kodeksu celnego".
Ukrainiec złożył więc taki wniosek, a naczelnik Podkarpackiego Urzędu Celno-Skarbowego wyraził na to zgodę. Kiedy jednak decyzja została już wydana, cudzoziemiec odwołał się do dyrektora Izby Administracji Skarbowej w Rzeszowie. Stwierdził, że wcale nie zamierzał zrzekać się towaru i chciał wrócić na Ukrainę, ale mu nie pozwolono, jeśli nie złoży wniosku.
Decyzja została jednak utrzymana w mocy. Dyrektor Izby wyjaśnił, że organy celne zastosowały się do przepisów rozporządzenia unijnego z 2009 r., ustanawiającego wspólnotowy system zwolnień celnych.