Rz: Pana zdaniem obciążenia podatkowe osób bogatszych powinny być wyraźnie wyższe niż biedniejszych?
Stanisław Gomułka: To jest pytanie z zakresu sprawiedliwości podatkowej czy społecznej. To zatem nie jest kwestia ekonomiczna, tylko decyzja polityczna.
A podoba się panu koncepcja jednolitego podatku przedstawiana przez PiS, w którym założony jest właśnie taki pomysł?
Ani mi się nie podoba, ani podoba. Dopóki nie poznamy szczegółów, trudno ocenić ten pomysł, a jako ekonomista mogę jedynie wskazywać na różne konsekwencje. Na razie z wypowiedzi przedstawicieli rządu wynika, że ma to być dobra zmiana dla jednych podatników i niezbyt dobra dla innych. Zakłada się bowiem poważne przesunięcie obciążeń podatkowych z biedniejszej grupy na bogatszych.
Można szacować, że osoby zarabiające wyraźnie poniżej średniej krajowej, gdzieś pomiędzy 2–3 tys. zł miesięcznie, zyskałyby na reformie, bo ich obciążenie różnymi daninami spadłoby w relacji do dochodów. Można podejrzewać, że dla osób zarabiających od ok. 3 do 6 tys. zł zmiany byłyby niewielkie, za to dla osób o zarobkach powyżej ok. 10 tys. zł obciążenia wzrosłyby znacząco. Znacząco, bo grupa osób zamożniejszych jest bardzo mała, a tych o niskich zarobkach – bardzo duża. Z zapowiedzi przedstawicieli rządu PiS nie wynika na razie, jaki koszt będzie musiała ponieść ta garstka stosunkowo zamożnych podatników.