Polska jest jednym z krajów UE, które najwięcej wydają na obronność – średnio 1,5 proc. PKB, podczas gdy Niemcy ok. 1,1 proc., a Austria 0,6 proc. PKB. Więcej niż my przeznaczają na armię Wielka Brytania, Francja, Grecja, Estonia i Chorwacja – wynika z danych Eurostatu. W kolejnych latach może być jeszcze więcej, bo w 2015 r. wskaźnik wydatków na obronność podnieśliśmy w Polsce z 1,95 proc. do 2 proc. PKB (z wydatkami na świadczenia emerytalne, czego nie uwzględnia Eurostat). Tym samym może okazać się, że Warszawa, wierny sojusznik USA, stara się spełniać oczekiwania nowego prezydenta elekta Donalda Trumpa z wyprzedzeniem.
Trump podczas kampanii wyborczej podkreślał, że sojusznikom USA będzie patrzył na ręce, śledząc ich wydatki na obronność. Zastrzegał, że Stany nie chcą „być dojną krową", od której oczekuje się zapewniania bezpieczeństwa, podczas gdy inni nie chcą ponosić obciążeń. Zresztą taką politykę USA sygnalizują już od kilku lat, właśnie w związku z ograniczeniem wydatków na obronność przez państwa NATO. USA na ten cel przeznacza co roku 3–4 proc. PKB.
Inna sprawa, że w Polsce dosyć często dochodzi do znacznych różnic między ustawowym wskaźnikiem a wydatkami. Bywają lata, gdy budżet obronny jest realizowany niemal co do złotówki, ale też i takie, gdy wojsko jest źródłem oszczędności.
W 2008 r. udało się „zaoszczędzić" 2,8 mld zł, rok później 1,2 mld zł, a w 2012 – 1,4 mld zł. Zdarzało się, że w chwilach nagłych napięć w budżecie fundusze na wojsko padały ofiarą cięć zarówno wydatków bieżących (np. paliwo), jak i inwestycji. Rząd PiS zapewnia, że zapis o wydawaniu 2 proc. PKB będzie twardo przestrzegany, bo bezpieczeństwo kraju jest priorytetem. Trudno odmówić tu racji, ale z drugiej strony rząd pozbawia się w ten sposób pewnego buforu bezpieczeństwa pozwalającego stabilizować finanse publiczne w razie kryzysu.
Trump, przyszły głównodowodzący US Army, nie powinien też narzekać, że Polska nie stara się wzmacniać transatlantyckich więzi poprzez zakupy uzbrojenia made in USA. To amerykańskie koncerny Raytheon i Northrop Grumman (a w ostateczności Lockheed Martin, filar konkurencyjnego konsorcjum MEADS) wezmą na siebie ambitne zadanie budowy tarczy przeciwrakietowej i przeciwlotniczej średniego zasięgu (program „Wisła"). Negocjacje z USA w celu sfinalizowania kontraktu trwają. Budowa tarczy Wisła to największa modernizacyjna inwestycja w polskiej armii, pochłonie w najbliższej dekadzie blisko 40 mld zł.