Ryzykowny wzrost wydatków

Jeśli wzrost PKB spadnie poniżej 3 proc., budżet państwa czekają poważne problemy, a nas – możliwość podwyżki podatków. Taki scenariusz rysuje coraz więcej ekonomistów.

Aktualizacja: 09.07.2018 09:21 Publikacja: 08.07.2018 21:07

Ryzykowny wzrost wydatków

Foto: Adobe Stock

Budżet państwa na 2019 r., nad którym obecnie pracuje Ministerstwo Finansów, to konieczność upychania kolanem kolejnego wzrostu wydatków społecznych, które i tak już są na rekordowo wysokim poziomie.

Czytaj także: Ostatnie szarpnięcie gospodarki

Wyborcza presja

Obok programu 500+, na który trzeba zarezerwować ok. 25 mld zł, mamy tu koszty obniżki wieku emerytalnego wynoszące 11,8 mld zł, waloryzacji rent i emerytur – ok. 6,8 mld zł, wyprawki szkolnej – 1,5 mld zł czy podwyżki wydatków na zdrowie do 4,84 proc. PKB (co oznacza wzrost wydatków o ok. 4 mld zł). Pojawiają się też wciąż nowe pomysły, a że przed nami kilkanaście wyborczych miesięcy, to i presja na wzrost wydatków publicznych będzie rosnąć. Mamy więc już propozycję programu „Stołówka w każdej szkole" (koszt ok. 1 mld zł), rozważane są też pomysły: emerytura 500+ (koszt ok. 3-4 mld zł) czy 13. emerytury (ok. 16 mld zł).

Pytanie, czy i kiedy rosnące wydatki państwa staną się dla budżetu ciężarem nie do udźwignięcia? Na razie kondycja finansów publicznych jest zaskakująco dobra, ale ekonomiści nie mają wątpliwości, że przy spowolnieniu gospodarczym dojdzie do poważnych napięć.

Mało inwestycji

– Wzrost nominalnej wartości PKB o 1 pkt proc., mniejszy od założonego przez resort finansów, oznacza w 2019 r. mniejsze dochody o ok. 9 –12 mld zł – wylicza Stanisław Gomułka, główny ekonomista BCC. – Około 80 proc. budżetu to tzw. wydatki sztywne, praktycznie nie ma możliwości ich obniżenia. Luka w dochodach oznacza więc prawie automatyczne podwyższenie deficytu – analizuje Gomułka.

W 2017 r. deficyt sektora finansów publicznych wyniósł 1,7 proc. PKB, w tym roku może to być – jeśli tak dobra koniunktura gospodarcza utrzyma się jeszcze kilka miesięcy – nawet 1,3 proc. PKB. Ale od 2019 r. może być już coraz gorzej.

– Wiele wskazuje na to, że korzystny dla budżetu okres dobiega powoli końca – zaznacza Karol Pogorzelski, ekonomista ING Banku. I podkreśla, że wzrost gospodarczy nie może się bez końca opierać o wzrost konsumpcji prywatnej. Inwestycje prywatne, które mogłyby stać się motorem wzrostu, pozostają niskie, choć wzrosną przejściowo dzięki odblokowaniu funduszy unijnych, zaś otoczenie międzynarodowe staje się dla Polski coraz mniej korzystne (to m.in. ryzyko wynikające z tzw. wojen handlowych czy pewne symptomy spowolnienia w Niemczech).

– Wszystko to sugeruje, że wzrost gospodarczy spowolni do ok. 3 proc. w horyzoncie dwóch lat. A to wystarczy, by deficyt finansów publicznych zaczął ponownie rosnąć, do ok. 2 proc. PKB w 2020 r. – uważa Pogorzelski.

– Zakładam, że po 2020 r. tempo wzrostu polskiej gospodarki wyhamuje w większym stopniu, niż zakłada to obecnie rząd – analizuje też Wiktor Wojciechowski, ekonomista z SGH, wiceprzewodniczący Towarzystwa Ekonomistów Polskich. – Zamiast dynamiki PKB na poziomie ok. 3,6 proc. bardziej prawdopodobny wydaje mi się wzrost na poziomie ok. 2,5–3 proc., czyli niższy o ok. 1 pkt proc. – mówi.

Bez czarnego scenariusza

Wojciechowski wylicza, że dla budżetu państwa oznacza to spadek wpływów z podatku CIT, spadek dochodów ze składek na ubezpieczenie społeczne i z PIT z powodu stabilizacji, a najpewniej nawet lekkiego spadku liczby pracujących, wyhamowania konsumpcji prywatnej, a w efekcie – spadek dynamiki wpływów z VAT.

– W takim zaś scenariuszu makroekonomicznym deficyt sektora finansów publicznych automatycznie wzrośnie do ok. 3 proc. PKB, czyli granicy, po przekroczeniu której czeka nas unijna procedura nadmiernego deficytu – ostrzega Wojciechowski.

Z drugiej strony rząd może trzymać się wyznaczonej ścieżki ograniczania deficytu, ale to wymagałoby podjęcia bolesnych dla Polaków działań, głównie w zakresie wzrostu podatków.

Ciekawe, że mimo wszystko ekonomiści nie wieszczą budżetowi w perspektywie kilku lat prawdziwej katastrofy. Do tej mogłoby dojść, gdyby gospodarka spowolniła do poziomu poniżej 2 proc. (nie mówiąc o recesji). Na szczęście takiego czarnego scenariusza nikt na razie nie pisze. ©?

Opinie

Grzegorz Maliszewski, główny ekonomista Millennium Bank

Nie można ulegać złudzeniu, że kondycja budżetu jest rewelacyjna i stać nas na wszystko. W tej chwili mamy nadwyżkę, ale do końca roku zamieni się ona w deficyt, a deficyt strukturalny – czyli taki po wyeliminowaniu wpływów koniunktury gospodarczej – jest wyraźniej wyższy niż deficyt nominalny. Zresztą o tym, że sytuacja nie jest idealna, świadczy choćby to, że resort finansów wciąż szuka dodatkowych źródeł dochodów, wprowadzając np. nowe daniny i nie decyduje się na obniżkę – wcześniej zresztą obiecaną – stawek VAT.

W ciągu 2–3 lat, jeśli dynamika wzrostu gospodarczego będzie balansować w granicach 3 proc., co jest bardzo prawdopodobne, napięcia w kasie państwa znacznie się zwiększą. Bez dodatkowych działań w postaci podnoszenia podatków czy cięcia wydatków utrzymanie deficytu na obecnym poziomie będzie niemożliwe. Im większe spowolnienie, tym większe problemy finansów państwa.

Marcin Mrowiec, główny ekonomista Banku Pekao SA

Jeśli osłabienie gospodarcze będzie postępować powoli i nie będzie zbyt głębokie, sytuacja finansów państwa powinna pozostać pod kontrolą w perspektywie dwóch–trzech lat. Ministerstwo Finansów prowadzi politykę finansową przy założeniu, że tempo wzrostu PKB spowolni do 3,6 proc. w 2021 r. z 3,8 proc. w 2019 r. Gorzej może być, jeśli schłodzenie będzie bardziej gwałtowne, a takiego scenariusza nie można wykluczyć. Globalna sytuacja to wiele napięć i może mieć także wpływ na sytuację w Polsce. Także w zakresie osłabienia poziomu konsumpcji, która jest głównym źródłem dochodów państwa. Dla podtrzymania tempa wzrostu gospodarczego konieczny byłby duży wzrost inwestycji prywatnych, tymczasem to najsłabszy punkt polskiej gospodarki. Inaczej mówiąc, możemy mieć do czynienia z nagłym zatrzymaniem gospodarki i spadkiem tempa wzrostu PKB poniżej 3 proc., co skutkowałoby dla finansów publicznych poważnymi kłopotami.

Budżet państwa na 2019 r., nad którym obecnie pracuje Ministerstwo Finansów, to konieczność upychania kolanem kolejnego wzrostu wydatków społecznych, które i tak już są na rekordowo wysokim poziomie.

Czytaj także: Ostatnie szarpnięcie gospodarki

Pozostało 96% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Budżet i podatki
Ponad 24 mld zł dziury w budżecie po I kwartale. VAT w górę, PIT dołuje
Budżet i podatki
Francja wydaje ciągle za dużo z budżetu
Budżet i podatki
Minister finansów: Budżet wygląda całkiem dobrze
Budżet i podatki
Polacy zmienili nastawienie do podatków. Zawinił Polski Ład
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Budżet i podatki
Unijne rygory fiskalne zablokują inwestycje