Budżet państwa na 2019 r., nad którym obecnie pracuje Ministerstwo Finansów, to konieczność upychania kolanem kolejnego wzrostu wydatków społecznych, które i tak już są na rekordowo wysokim poziomie.
Czytaj także: Ostatnie szarpnięcie gospodarki
Wyborcza presja
Obok programu 500+, na który trzeba zarezerwować ok. 25 mld zł, mamy tu koszty obniżki wieku emerytalnego wynoszące 11,8 mld zł, waloryzacji rent i emerytur – ok. 6,8 mld zł, wyprawki szkolnej – 1,5 mld zł czy podwyżki wydatków na zdrowie do 4,84 proc. PKB (co oznacza wzrost wydatków o ok. 4 mld zł). Pojawiają się też wciąż nowe pomysły, a że przed nami kilkanaście wyborczych miesięcy, to i presja na wzrost wydatków publicznych będzie rosnąć. Mamy więc już propozycję programu „Stołówka w każdej szkole" (koszt ok. 1 mld zł), rozważane są też pomysły: emerytura 500+ (koszt ok. 3-4 mld zł) czy 13. emerytury (ok. 16 mld zł).
Pytanie, czy i kiedy rosnące wydatki państwa staną się dla budżetu ciężarem nie do udźwignięcia? Na razie kondycja finansów publicznych jest zaskakująco dobra, ale ekonomiści nie mają wątpliwości, że przy spowolnieniu gospodarczym dojdzie do poważnych napięć.