Ministerstwo Finansów sukcesywnie uszczelnia system podatkowy i liczy, że przyniesie to 20–30 mld zł rocznie. Co ciekawe, szacuje też, że tak ogromne dochody uda się uzyskać względnie tanim kosztem – wynika z analizy „Rzeczpospolitej". Pod uwagę wzięliśmy bezpośrednie wydatki opisane w ocenie skutków regulacji dla kilkunastu najważniejszych projektów ustaw uszczelniających.
Potrzeba fachowców
Z naszego przeglądu wynika, że największe wydatki dotyczą przygotowania aplikacji i urzędników do analizy jednolitych plików kontrolnych. To inwestycja rzędu 55 mln zł, finansowana zresztą ze środków unijnych. System monitorowania transportu towarów wrażliwych ma kosztować średnio ok. 11,5 mln zł rocznie. Chodzi o szkolenia dla funkcjonariuszy w zakresie kontroli towarów czy zakup dodatkowych przenośnych urządzeń testowych, mobilnych laboratoriów itp.
W przypadku pozostałych działań największe wydatki przewidziano na utworzenie i utrzymanie systemów informatycznych (np. centralnego rejestru rachunków bankowych – 1,1 mln zł średnio w roku, rejestru informacji o podejrzanych transakcjach finansowych – 3 mln zł) oraz zaangażowanie bardziej wykwalifikowanych urzędników skarbowych. Przykładowo, wprowadzenie klauzuli przeciwko unikaniu opodatkowania wiąże się z utworzeniem komórki organizacyjnej w resorcie finansów zajmującej się stosowaniem tego instrumentu – potrzeba 20 etatów, co ma kosztować 1,5 mln zł rocznie.
Zmiana przepisu nic nie kosztuje
Są też takie działania, które dla fiskusa mają być praktycznie bezkosztowe. Chodzi np. o wielką nowelizację ustawy o VAT (wprowadza się możliwość wykreślania z rejestrów tzw. słupów czy likwiduje możliwość kwartalnych rozliczeń VAT dla dużych firm) czy wprowadzenie mechanizmu podzielnej płatności (tzw. split payment).
W sumie obciążenia dla budżetu okazują się niewielkie – ok. 270–280 mln zł w ciągu dziesięciu lat, co daje 27–28 mln zł średnio w roku. – To rzeczywiście mało – komentuje Michał Borowski, ekspert BCC. – Z jednej strony można się zgodzić, że zmiana jakiegoś przepisu nie musi generować ogromnych kosztów dla administracji. Z drugiej jednak strony wydatki te wydają się niedoszacowane. Resort finansów chce mieć dostęp do ogromnej liczby informacji o transakcjach rynkowych. A przechowywanie, ochrona i analiza takich danych są po prostu drogie. Jeśli nie wydamy na ten cel odpowiednio dużo, to i efekty mogą być takie sobie – zaznacza Borowski.