Ministerstwo Rozwoju przedstawiło w środę szczegóły projektu „Małe przychody – mały ZUS", który ma zmniejszyć obciążenie składkami na ubezpieczenia społeczne przedsiębiorców o niskich przychodach.
Nowe rozwiązania mają dotyczyć firm, które osiągają miesięczne przychody do wysokości do 2,5-krotności minimalnego wynagrodzenia (roczne: do 30-krotności). W 2017 r. to miesięcznie 5 tys. zł. Wysokość składki będzie zależała – tak jak już pisaliśmy na łamach „Rzeczpospolitej" w poniedziałek – od określonego przedziału przychodów.
Schodkowy wzrost
Resort rozwoju proponuje, by na każde 200 zł wpływów składka rosła o 32 zł. Czyli w przedziale do 200 zł wynosiłaby 32 zł, w przedziale 200,1–400 zł – 64 zł, w przedziale 400,1–600 zł – 96 zł itp. Aż do 800 zł przy przychodach 4800–5000 zł. Po przekroczeniu pułapu 5 tys. zł firma ma zacząć płacić składkę w obecnej zryczałtowanej kwocie – ok. 812 zł. Tu trzeba podkreślić, że wyliczenia resortu obejmują ubezpieczenie emerytalne, rentowe, wypadkowe i składkę na Fundusz Pracy. Nie uwzględniają natomiast ubezpieczenia chorobowego i zdrowotnego.
Mali przedsiębiorcy mają płacić obniżone składki co miesiąc, ale raz na rok będą musieli złożyć rozliczenie roczne. Jeśli suma miesięcznych składek jest niższa niż wynikałoby to z sumy rocznych przychodów, konieczna będzie dopłata.
Jak to ma wyglądać w praktyce? Pokażemy to na uproszczonym przykładzie: firma w okresie styczeń–listopad miała po 100 zł przychodu, po czym w grudniu wzrósł on skokowo do 60 tys. zł W ciągu roku przedsiębiorca uzyskał więc przychód 61,1 tys. zł i powinien do ZUS odprowadzić ok. 9,8 tys. zł. Tymczasem – w naszym przykładzie – zapłacił ok. 1,2 tys., więc różnicę musiałby dopłacić.