Na inwestorów padł blady strach, kiedy 30 kwietnia br. ograniczony został obrót prywatnymi gruntami rolnymi i leśnymi.
Moim zdaniem w wypadku gruntów leśnych nie było to uzasadnione. Zmiana przepisów nie była bowiem tak drastyczna jak w wypadku ziemi rolnej. Lasom Państwowym przyznano jedynie prawo pierwokupu prywatnych działek leśnych. W porównaniu więc z ograniczeniami zastosowanymi przy nieruchomościach rolnych nie było aż tak źle. Musi jednak upłynąć wiele czasu, aby to dotarło do inwestorów. Ich obawy nie wzięły się jednak znikąd.
To niechlubna tradycja w polskim prawie, że nowe przepisy nie grzeszą jakością i trzeba niezłej akrobatyki prawnej, by dobrze zrozumieć, co ich autor miał konkretnie na myśli. W wypadku gruntów leśnych również tak się stało. W ustawie o lasach zabrakło bowiem dobrej definicji nieruchomości leśnej.
Art. 37a ustawy o lasach przewiduje bowiem, że po pierwsze, chodzi o nieruchomości oznaczone w ewidencji gruntów i budynków jako las. Po drugie, przeznaczone do zalesienia w miejscowym planie zagospodarowania przestrzennego albo w decyzji o warunkach zabudowy. Po trzecie, dotyczy nieruchomości objętych planem urządzania lasu albo decyzją starosty określającą zadania gospodarki leśnej dla lasów rozdrobnionych.