Gdzie się podziały tamte podwórka

Brakuje powszechnej gotowości władz miejskich do uznania, że dzieci są częścią naszej społeczności. A może to rodzice nie dość dbają o to, by ich dzieci miały możliwość wspólnej zabawy zamiast patrzenia w ekran smartfona?

Aktualizacja: 30.10.2017 07:58 Publikacja: 30.10.2017 07:53

Gdzie się podziały tamte podwórka

Foto: ROL

„Czy byłeś już na podwórku? To może idź się pobaw na ulicy" – gdzie jest dzisiaj tamto podwórko? A ulica to infrastruktura techniczna dla samochodów i autobusów. Szeroka, groźna i nieprzyjazna. Czy miasto może zaoferować dzisiaj dzieciom bezpieczną miejskość? Gdzie się podziały tamte podwórka? Przecież nie pomiędzy wolno stojącymi blokami lat 70. Nie ma ich również we współczesnych zespołach deweloperskich.

Tu są chodniki i placyki nad garażami, bez magii podwórka. Czasem można je znaleźć w osiedlach spółdzielczych z lat 60., jak w lubelskim WSM. Ale wtedy była to urbanistyka społeczna. Tak jak w latach 30. w Warszawskiej Spółdzielni Mieszkaniowej, również w osiedlach TOR, domy odgradzały od komunikacji. Podwórka bez samochodów. Może i dzisiaj powinniśmy je schować we wspólnych garażach, gdzieś z boku osiedli, i odzyskać podwórka dla naszych dzieci?

A więc rewitalizacja podwórek. Taka potrzeba jest oczywista w Tychach, to ponad 44 wniosków w budżecie obywatelskim dla koncepcji zielonych podwórek. Pięć już realizowanych, ale z trudnościami, bo kto ma zarządzać? A podwórko miało zawsze dozorcę. Gdzie więc dzisiaj jest dozorca? Nie taki jak z Alternatywy 4, ale jak ze starych zdjęć, przyjaciel domowników z miotłą. Osiedla spółdzielcze niedawno jeszcze miały gospodarzy domów, ale zaczęły ciąć koszty. Straciły więc takiego osiedlowego powiernika, opiekuna podwórek. Bo to piasek trzeba wymienić w piaskownicy, nakryć ją brezentem, gdy dzieci wieczorem przestaną się bawić. A wynajęta firma kończy o 15. Czasem można też było poprosić o opiekę nad dzieckiem i kran w domu miał kto zreperować.

Teraz każdy sobie. Może troszeczkę taniej. Ale czy lepiej? Sprzedajemy za grosze oszczędności poczucie wspólnoty. A spokojna ulica osiedlowa? Dzisiaj to kształt sławnego woonerfu, o którym tyle się pisze. Ograniczenie prędkości do 25 km na godzinę, bo to ma być miejsce dla mieszkańców, samochód ma się czuć intruzem. Powinny być ławki i miejsca dla rowerów, drzewa, a sama jezdnia kręta i trudna do szybkiej jazdy. Ale gdy dzisiaj remontujemy ulice lub asfaltujmy te gruntowe, nie w głowie nam te ekstrawagancje z Holandii czy Danii.

A tam ulice rozbierają i budują woonerfy. W Polsce już też, jak w Łodzi w ramach rewitalizacji. Ale brakuje powszechnej gotowości władz miejskich do uznania, że dzieci są częścią naszej społeczności miejskiej. A może to rodzice w niedostatecznym stopniu dbają o to, aby ich dzieci miały możliwość wspólnej zabawy zamiast patrzenia w ekran smartfona? Może ważniejszy jest samochód, może nasze dzieci też nie chcą być razem? Więc we współczesnej formule urbanizacji brak koncepcji podwórka i wspólnej ulicy. Może dlatego, że nie ma organizatora takich wspólnych spraw. Takiego dozorcy przestrzeni wspólnych. Bo dzisiaj przestrzeń miejska staje się trochę niczyja.

Ani podwórko nie ma swojego opiekuna, który by pilnował, sprzątał, ale i upominał kiedy trzeba, ani ulica lokalna jako woonerf nie ma swojego zarządcy. Dzisiaj mówimy o przestrzeniach publicznych jako o szczególnej wartości miasta, ale jak każda wspólna własność muszą mieć one kogoś, kto zajmuje się ich codziennym utrzymaniem. Jak więc zapewnić zarządzanie w naszym domu, zamienić portiera za kamienną ladą na życzliwego dozorcę naszej wspólnoty mieszkaniowej?

Pomyślmy zatem o podwórku dla domu i dozorcy tego podwórka, ale znajdźmy również formułę dla dozorcy w tej naszej wspólnej przestrzeni ulicznej. Może warto, aby dzisiaj w ramach wspólnot osiedlowych, sąsiedzkich wynajmować osobę, która będzie zajmowała się naszą ulicą, sprzątała i pilnowała jej. Bo gdy nie jest nasza, to staje się w swoisty sposób bezpańska, mimo zarządów dróg miejskich, zieleni czy oczyszczania miasta. Może warto też organizować kursy zarządzania przestrzenią publiczną, ulicami, terenami sportowymi parków. Bo potrzebujemy zarządców przestrzeni podwórek publicznych, tych naszych wspólnych miejsc, gdzie moglibyśmy ponownie zacząć wysyłać dzieci do wspólnej zabawy. ©?

„Czy byłeś już na podwórku? To może idź się pobaw na ulicy" – gdzie jest dzisiaj tamto podwórko? A ulica to infrastruktura techniczna dla samochodów i autobusów. Szeroka, groźna i nieprzyjazna. Czy miasto może zaoferować dzisiaj dzieciom bezpieczną miejskość? Gdzie się podziały tamte podwórka? Przecież nie pomiędzy wolno stojącymi blokami lat 70. Nie ma ich również we współczesnych zespołach deweloperskich.

Tu są chodniki i placyki nad garażami, bez magii podwórka. Czasem można je znaleźć w osiedlach spółdzielczych z lat 60., jak w lubelskim WSM. Ale wtedy była to urbanistyka społeczna. Tak jak w latach 30. w Warszawskiej Spółdzielni Mieszkaniowej, również w osiedlach TOR, domy odgradzały od komunikacji. Podwórka bez samochodów. Może i dzisiaj powinniśmy je schować we wspólnych garażach, gdzieś z boku osiedli, i odzyskać podwórka dla naszych dzieci?

Nieruchomości
Rząd przyjął program tanich kredytów. Klienci już rezerwują odpowiednie mieszkania
Nieruchomości
Wielki recykling budynków nabiera tempa. Troska o środowisko czy o portfel?
Nieruchomości
Opada gorączka, ale nie chęci
Nieruchomości
Klienci czekają w blokach startowych
Nieruchomości
Kredyty mieszkaniowe: światełko w tunelu