Bo kultura miejska wymaga starania ze strony tych, którzy zarządzają pieniędzmi, bez względu na to, czy są nimi bankowcy, czy włodarze miasta.
Cenimy krajobraz wokół nas. Ale go zmieniamy, bo inwestujemy. Z reguły nie mamy jednak tylu własnych pieniędzy, aby zrealizować nasze marzenia inwestycyjne. A więc konieczny kredyt lub pożyczka. Banki stają się zatem gwarantem jakości naszego krajobrazu. Ale banki, które udzielają kredytów, z reguły nie analizują wartości krajobrazu. Przecież ich celem jest zapewnienie zwrotu swoim akcjonariuszom, i to w jak najbezpieczniejszej formie.
A więc kto powinien dbać o krajobraz, jak osiągnąć jego wysoką jakość przy inwestowaniu znaczących przecież pieniędzy? Bo w projektach inwestycyjnych wg REAS koszt budowy to około 55 proc. wartości ceny sprzedaży budynków mieszkalnych realizowanych przez dewelopera, a dla biurowych nieco mniej. W Warszawie wartość budynku to średnio 7700 złotych, w Ełku 4200, a dla budynków biurowych w dużym mieście to kilkanaście tysięcy. Dużo, ale wartość projektu architektonicznego to w Polsce zaledwie 2 do 3,5 proc. kosztu budowy, a w Europie powyżej 5 proc.
Czyli nie cenimy architektury. Kto więc ma odpowiadać za jakość? Bo wg badań CBOS z 2014 roku władze lokalne w 53,4 proc., a architekci w 51,9 proc. zdaniem respondentów są odpowiedzialni za jakość i dostosowanie do otoczenia architektury budynków mieszkalnych. W przypadku budynków użyteczności publicznej odpowiednio 65,7 proc. i 51,4 proc. Zaś inwestorzy finansujący obiekty, czyli deweloperzy, tylko w 6,6 proc. dla mieszkań i 6,2 proc. dla użyteczności publicznej. Nie widzimy więc związku między jakością a finansami.