Ostatnio mieliśmy zapytanie ofertowe dotyczące budowy kościoła katolickiego w Norwegii. Uderzyło mnie w tym zleceniu kwestia tego, dlaczego w protestanckim i mocno zlaicyzowanym kraju jakim jest Norwegia, buduje się kościół katolicki? Okazuje się, że oni robią to dla mieszkających tam Polaków. To pokazuje, ile wysiłku wkładają w to, żeby pracujący na ich budowach Polacy, dobrze się czuli, żeby zostali, ściągnęli rodziny, żeby przyjeżdżali kolejni.
Powinniśmy podobnie podchodzić do Ukraińców. My jako firma staramy się im pomagać, by szybko się w Polsce adaptowali, dbamy o nich, pilnujemy by na przykład nie zarabiali mniej niż polscy pracownicy. Cały czas dość uciążliwe są przepisy zezwalające im na pracę tylko przez okres sześciu miesięcy, po którym na jakichś czas muszą wracać na Ukrainę. Szczególnie kiedy Niemcy, Norwegowie, Brytyjczycy z otwartymi rękoma przyjmują naszych cieśli, spawaczy czy operatorów koparek.
Coraz częściej słychać, że presja na ceny na rynku jest tak wielka, że niektórzy wykonawcy wybierają materiały z Chin czy zza Wschodniej granicy, by obniżyć koszty. Czy rzeczywiście tak się dzieje?
Presja na ceny jest duża, ale my jesteśmy częściowo na to uodpornieni, dzięki posiadaniu własnych ekip do prac żelbetowych i stalowych. To zresztą widać po ostatnich naszych kontraktach: wygraliśmy je, bo byliśmy w stanie dać dobre ceny, bez dużego uszczerbku dla rentowności kontraktu.
Co do materiałów z Chin to trudno mi się wypowiadać za innych, ale wydaje mi się, że zjawisko zaopatrywania się bezpośrednio u chińskich producentów jest marginalne. Oczywiście wszyscy korzystają na przykład z produkowanej w Chinach armatury sanitarnej czy materiałów wykończeniowych, ale są to produkty wytwarzane przez globalne koncerny, które mają tam fabryki i my od nich je kupujemy.