Wycięcie drzewa na prywatnej działce. Wracają formalności

Pełna wolność w cięciu drzew na prywatnych działkach bezpowrotnie się kończy. W tym tygodniu wracają formalności.

Aktualizacja: 12.06.2017 09:26 Publikacja: 12.06.2017 06:09

Wycięcie drzewa na prywatnej działce. Wracają formalności

Foto: Fotolia

Biurokracji wielkiej jednak nie będzie.

Dzika wycinka przechodzi do historii. 17 czerwca zacznie obowiązywać nowelizacja ustawy o ochronie przyrody, która ma uszczelnić przepisy w tej sprawie. Inwestorzy muszą się na nowo przyzwyczaić, że samo wyjęcie piły to za mało. Potrzebne jest jeszcze zgłoszenie w urzędzie gminy lub miasta, dopiero wtedy można ciąć drzewo, nie narażając się na kary.

Na pewno nowe uregulowania są o niebo lepsze od tych obowiązujących od 1 stycznia. Do doskonałości im jednak daleko.

Zezwolenia wrócą na pół gwizdka

To prawda, że przez długie lata obowiązywały bardzo restrykcyjne zasady wycinki. Osoba prywatna, jak i firmy musiały mieć zezwolenie gminy na wycinkę. Za jego brak groziły horrendalnie wysokie kary. Wycięcie dwóch dębów mogło doprowadzić do ruiny finansowej niejedną rodzinę. Prawo było więc postawione na głowie. Drzewo było ważniejsze od człowieka.

Na szczęście to się jednak zaczęło pomału zmieniać, po wyroku Trybunału Konstytucyjnego sprzed kilku lat. TK uznał część przepisów w sprawie wycinki za zbyt restrykcyjne. Jego zdaniem potrzebne były nowe przepisy. Wtedy to po raz pierwszy zliberalizowano zasady pozbywania się drzew, nadal jednak były one rygorystyczne. Wycinka większości drzew na prywatnej posesji wymagała zezwolenia, a firmy nie tylko musiały uzyskać zgodę urzędu, ale również uiścić wysokie opłaty.

Liberalizacja nabrała przyspieszenia w grudniu zeszłego roku, kiedy pojawiło się słynne lex Szyszko. Weszło ono w życie 1 stycznia, po niecałym miesiącu procedowania w Sejmie. I znowu prawo stanęło na głowie. Tym razem to człowiek stał się ważniejszy od drzewa. Zniesiono zezwolenia na wycinkę na prywatnych posesjach. Wystarczyło wyjąć piłę z garażu i można było ciąć od świtu do nocy.

Część osób wolności nadużywała. Codziennie w mediach pokazywano przykłady siekierezady. W końcu PiS się przyznał, że z liberalizacją przesadził i teraz mamy kolejne zmiany. Oznaczają one powrót formalności. Zezwoleń na wycinkę na prywatnej posesji jednak już co do zasady nie będzie.

Właściciele prywatnych posesji zdążyli się już jednak przyzwyczaić do lex Szyszko. Dlatego urzędy już ruszyły z akcjami informującymi mieszkańców, co ich czeka od soboty 17 czerwca.

Wizyta w gminie

Zgodnie z nowymi przepisami wycinkę na prywatnej posesji trzeba będzie zgłosić w urzędzie gminy lub miasta. W zgłoszeniu wnioskodawca powinien podać swoje imię i nazwisko, oznaczenie nieruchomości, z której planuje usunąć drzewo. Powinien też dostarczyć rysunek (lub mapkę), określający usytuowanie drzewa na działce.

Następnie właściciel posesji musi uzbroić się w cierpliwość i poczekać 21 dni. W tym czasie urzędnicy powinni złożyć mu wizytę i przeprowadzić oględziny drzew przeznaczonych do wycinki.

Urzędnicy mają obowiązek też sporządzić inwentaryzację drzew, z której wynika, o jakie gatunki chodzi, jakie są obwody pni etc. Później przez 14 (liczy się je od daty oględzin) mają prawo się zastanowić, czy wnieść sprzeciw w formie decyzji administracyjnej od wycinki czy nie. Wniesienie sprzeciwu oznacza nałożenie na właściciela posesji obowiązku uzyskania zezwolenia. Gdyby jednak przez te 14 dni urzędnik się nie odezwał, śmiało można ciąć.

Gmina będzie mogła zabronić wycinki na zabytkowej nieruchomości, na terenie przeznaczonym w miejscowym planie pod zieleń lub gdy drzewo jest pomnikiem przyrody.

Tak jak do tej pory, przedsiębiorcy, zanim przystąpią do usuwania drzew, będą musieli uzyskać zezwolenie na wycinkę i wnieść opłatę z tego tytułu. Ale i tu szykuje się niespodzianka. Obecnie stawki za wycinkę dla firm wynikają z ustawy o ochronie przyrody. Jest 500 zł za każdy centymetr drzewa mierzonego na wysokości 130 cm. Gatunek drzewa nie ma znaczenia. Są to bardzo wysokie opłaty. Nowe przepisy przewidują powrót do ustalania stawek za wycinkę w rozporządzeniu. Właśnie pokazał się projekt tego rozporządzenia. I pełne zaskoczenie. Minister środowiska znacząco obniża stawki. Najlepiej pokaże to przykład. Do 1 stycznia 2017 r. za wycięcie brzozy o obwodzie pnia 101 cm inwestor płacił 7 tys., po 1 stycznia br. kwota ta wzrosła do 50 tys., a jeżeli projekt rozporządzenia wejdzie w życie w proponowanym kształcie, to opłata wyniesie 3,3 tys. zł.

Mniej za drzewo

Obowiązkiem uzyskania zezwolenia na wycinkę zostaną objęte znacznie młodsze niż dotychczas drzewa. Formalności obejmą topole, wierzby, klony jesionolistne oraz srebrzyste o obwodzie pnia od 80 cm. W wypadku kasztanowca zwyczajnego i robinii akacjowej oraz platanu klonolistnego formalności będzie należało dopełnić, gdy będą miały w obwodzie 65 cm, a przy innych gatunkach drzew – gdy obwód pnia wyniesie 50 cm.

Dziś formalności trzeba dopełnić, jeżeli drzewo ma więcej niż 100 cm w obwodzie. Co istotne, obwód pnia ma być mierzony na wysokości 5 cm, a nie jak to ma miejsce obecnie – 130 cm.

Biurokracji wielkiej jednak nie będzie.

Dzika wycinka przechodzi do historii. 17 czerwca zacznie obowiązywać nowelizacja ustawy o ochronie przyrody, która ma uszczelnić przepisy w tej sprawie. Inwestorzy muszą się na nowo przyzwyczaić, że samo wyjęcie piły to za mało. Potrzebne jest jeszcze zgłoszenie w urzędzie gminy lub miasta, dopiero wtedy można ciąć drzewo, nie narażając się na kary.

Pozostało 92% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Nieruchomości
Rząd przyjął program tanich kredytów. Klienci już rezerwują odpowiednie mieszkania
Nieruchomości
Wielki recykling budynków nabiera tempa. Troska o środowisko czy o portfel?
Nieruchomości
Opada gorączka, ale nie chęci
Nieruchomości
Klienci czekają w blokach startowych
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Nieruchomości
Kredyty mieszkaniowe: światełko w tunelu