Nowe przepisy dotyczące obrotu ziemią obowiązują od miesiąca. W praktyce każdy nieobjęty planem zagospodarowania teren jest traktowany jako rolny. Oznacza to potężne problemy z pozyskiwaniem gruntów pod inwestycje mieszkaniowe. Część deweloperów mówi wprost: mniejsza podaż parceli podbije ich ceny. A to prosta droga, by podnieść ceny lokali.
Łakome kąski
Kamil Niedźwiedzki, analityk serwisu Dompress.pl, zwraca uwagę, że największe firmy w ostatnim czasie uzupełniały banki ziemi, dzięki czemu mają grunty, na których mogą wybudować kilka tysięcy mieszkań. – Czołowym spółkom zapasy wystarczą na kolejne dwa–trzy lata – ocenia.
Podkreśla, że dla deweloperów najbardziej atrakcyjne są działki z planem zagospodarowania, na których można szybko rozpocząć budowę. – Plany ma jednak tylko jedna czwarta obszaru kraju – przypomina analityk. – W aglomeracjach, gdzie firmy budują najwięcej, czyli w Warszawie, Krakowie, Wrocławiu, Trójmieście, większość lub co najmniej połowa gruntów planów nie ma. Nie ma ich nawet wiele działek w centrach miast. Parcele objęte planami staną się jeszcze cenniejsze, a ich wartość z pewnością wzrośnie – prognozuje Niedźwiedzki. A to, jak podkreśla, w dłuższej perspektywie doprowadzi do podwyżek cen mieszkań. – W inwestycjach, które są już realizowane albo przygotowywane do wprowadzenia na rynek w tym roku, wzrost cen prawdopodobnie nie będzie jeszcze zauważalny – ocenia. – Ale już w przyszłym roku ceny mieszkań mogą być wyższe.
Nowe prawo wpłynie na wyceny gruntów także w ocenie Bartosza Turka, analityka Lion's Banku. – Działki z warunkami zabudowy wydanymi przed dniem wejścia w życie ustawy będą coraz rzadszym dobrem – mówi. – W skrajnych przypadkach deweloperzy mogą za takie parcele przepłacić. W efekcie sprzedaż będzie szła słabo, bo ceny lokali będą nierynkowe, a zysk okaże się mniejszy, niż zakładany lub w ogóle go nie będzie.
Bartosz Turek jest też przekonany, że wyraźną konkurencją dla deweloperów może też być program „Mieszkanie plus". – Tak będzie, jeśli na obrzeżach miast powstanie dużo tanich lokali na wynajem, które można będzie przejąć na własność. Być może odstraszy to klientów, którzy dziś w poszukiwaniu bezpiecznej i zyskownej przystani dla pieniędzy kupują lokale na wynajem – dodaje. Zwraca też uwagę, że część potencjalnych kupujących, którzy zakwalifikują się do programu, zniknie z rynku pierwotnego. – Wcześniej czy później pojawi się też rynek wtórny tych niedrogich lokali, co nie pozostanie bez wpływu na ceny mieszkań – przekonuje Turek. Jego zdaniem część deweloperów, którzy zapłacą więcej za ziemię, może mieć problemy ze sprzedażą mieszkań w ogóle, a nie tylko ze sprzedażą po wyższych cenach. – Lepiej byłoby, gdyby deweloperzy lub pośrednicy znaleźli sposób na współpracę z właścicielami gruntów rolnych, które przed zakupem zostaną odrolnione, likwidując przy tym instytucję spekulanta nabywającego grunty jako rolne, a sprzedającego z warunkami zabudowy i wysoką marżą – mówi Bartosz Turek.