Fundusz obywatelski dla minidzielnicy

Chcielibyśmy, aby część budżetu gminy wykorzystać na to, co dla nas ważne w miejscu, gdzie mieszkamy. Może na kawałek chodnika albo na ławki, placyk zabaw, siłownię plenerową, a może po prostu szpaler drzew.

Aktualizacja: 27.05.2018 19:28 Publikacja: 27.05.2018 19:20

Fundusz obywatelski dla minidzielnicy

Foto: ROL

Gdy mieszkamy w mieście, to chcemy, aby ktoś nas zapytał, czego potrzebujemy, poinformował nas o tym, jakie są zamierzenia inwestycyjne w naszej okolicy, co może się w niej zdarzyć. Chcielibyśmy też, aby część budżetu gminy wykorzystać na to, co dla nas jest ważne tutaj, gdzie mieszkamy. Może na kawałek chodnika albo na ławki z pergolą przed słońcem, placyk zabaw dla dzieci, siłownię plenerową, a może po prostu szpaler drzew. Taki lokalny fundusz obywatelski dla naszej minidzielnicy.

Bo mamy fundusze sołeckie w obszarach wiejskich, gdy te są częścią gminy miejskiej. Może warto szukać swoistego sołectwa miejskiego. Kiedyś były jurydyki miejskie, w niektórych miastach pozostały nawet ich nazwy. Jak mogłoby wyglądać sołectwo miejskie? Bo jego sens to ogólne zebranie wszystkich mieszkańców okolicy, a sołtys, który ich reprezentuje, może też uczestniczyć w sesjach rady gminy. Może też być rada sołecka, jeśli ustalą to wszyscy zainteresowani.

Nawet jeśli niedawno przybyliśmy do miasta, to jednak czujemy się jego mieszkańcami. Chcemy być zauważeni. Bo przecież każdy z nas uważa, że mieszka w ważnym dla niego miejscu tego miasta. Bo to był wybór i inwestycja, gdy kupował nieruchomość, mieszkanie. Warto, aby ta indywidualna inwestycja była wspierana aktywnością mieszkańców w okolicy. Bo to nie ta wielka dzielnica jest naszym miejscem w mieście. To ulica, może kilka z nich, gdzie spotykamy swoich sąsiadów, gdzie mamy swój sklep, może nawet park czy skwer. Wyprowadzamy psy i sprzątamy po nich.

Nasze dzieci bawią się w okolicy, gdy są małe. To jest to nasze miejsce w wielkim mieście, a nawet w tym mniejszym. Może więc warto, aby jednostki pomocnicze w rozumieniu ustawy o samorządzie gminnym odnosiły się do takich mikrodzielnic, aby oprócz dzielnic ze swoją oddelegowaną administracją miejską mogły również istnieć te mikrodzielnice. Bo te nasze miejsca pamiętamy, a nawet się do nich odwołujemy, gdy ktoś pyta, skąd jesteśmy.

Ale miasto też się rozrasta, bo włączane są do niego nowe obszary i mają one swoją etiologię, historię i swoich mieszkańców, którzy tam mieszkają i którzy mają prawo do swojego miejsca w mieście. Może wówczas fundusz obywatelski miast mógłby być dzielony tak, aby był wykorzystywany przez te sołectwa miejskie. Wtedy też warto, aby ruchy miejskie szukały tam swojej lokalnej identyfikacji. Bo przecież nie chcą chyba być namiastkami partii politycznych. Służą przecież mieszkańcom, którzy mieszkają w tych małych miejscach.

Zadbajmy więc o to poprzez dialog z nimi i zapewnienie im możliwości działania, zanim przekształcą się w grupy nacisku politycznego. Bo miasto dialogu to również obowiązek ze strony władzy miejskiej, aby decyzje rozwojowe, również te inwestycyjne, przestrzenne były konsultowane z mieszkańcami tych mikroobszarów. Przecież decyzje o warunkach zabudowy dla inwestycji większych niż np. 1 tys. mkw. mogłyby być obowiązkowo przedstawione do dyskusji takim lokalnym społecznościom, a może i wszystkie decyzje o inwestycjach celu publicznego – te przecież mają służyć wszystkim.

Dla przebudowy ulicy lub propozycji budowy małego domu wielorodzinnego dyskusja mogłaby się odbywać nie tylko poprzez umieszczenie informacji o zamierzeniu na interaktywnej tablicy umieszczonej w takim centrum tej mikrospołeczności, ale również na stronach internetowych, które mogłyby być dedykowane tym właśnie sołectwom miejskim. Wtedy będziemy realizowali postulat inteligentnego miasta i jego standardów, które opisuje nowa norma ISO. Ta nakazuje prowadzenie konsultacji społecznych drogą online wobec wszystkich przedsięwzięć, które podejmowane są w mieście. W końcu chcemy żyć w mieście, w którym możemy rozmawiać i mieć poczucie dialogu. Inaczej grozi nam miasto milczenia i obojętności. ©?

Gdy mieszkamy w mieście, to chcemy, aby ktoś nas zapytał, czego potrzebujemy, poinformował nas o tym, jakie są zamierzenia inwestycyjne w naszej okolicy, co może się w niej zdarzyć. Chcielibyśmy też, aby część budżetu gminy wykorzystać na to, co dla nas jest ważne tutaj, gdzie mieszkamy. Może na kawałek chodnika albo na ławki z pergolą przed słońcem, placyk zabaw dla dzieci, siłownię plenerową, a może po prostu szpaler drzew. Taki lokalny fundusz obywatelski dla naszej minidzielnicy.

Pozostało 87% artykułu
Nieruchomości
Rząd przyjął program tanich kredytów. Klienci już rezerwują odpowiednie mieszkania
Nieruchomości
Wielki recykling budynków nabiera tempa. Troska o środowisko czy o portfel?
Nieruchomości
Opada gorączka, ale nie chęci
Nieruchomości
Klienci czekają w blokach startowych
Nieruchomości
Kredyty mieszkaniowe: światełko w tunelu