Brexit: po umowie rozwodowej czas na negocjacje

Londyn liczy na przywileje w przyszłej umowie handlowej ze Wspólnotą. Może się gorzko rozczarować.

Publikacja: 10.12.2017 18:44

Brexit: po umowie rozwodowej czas na negocjacje

Foto: Adobe Stock

Wielka Brytania doszła do porozumienia z UE w kwestii warunków rozwodu. Ma teraz dziesięć miesięcy, żeby uzgodnić zręby przyszłej umowy. Ale na razie wszyscy cieszą się z tego pierwszego sukcesu.

Obserwatorzy zwracają uwagę, że to, co było do tej pory, trudno nazwać negocjacjami, bo strona brytyjska w praktyce musiała przyjąć warunki postawione jej przez Unię. Po pierwsze, wywiąże się ze wszystkich zobowiązań finansowych wynikających z jej członkostwa w UE do 29 marca 2019 roku. Po drugie, zapewni obywatelom UE mieszkającym na Wyspach przed datą brexitu wszystkie prawa: do legalnego pobytu, pracy, opieki zdrowotnej, sprowadzania rodziny, zasiłków społecznych, a nawet możliwości ich wysyłania za granicę.

Oba uzgodnienia są bardzo ważne dla Polski, bo jesteśmy jednym z największych beneficjentów unijnego budżetu i dobrze się stanie, że ten zaplanowany na lata 2014–2020 nie zmniejszy się. Z kolei prawa obywateli też były dla nas kluczowe, bo Polacy stanowią największą grupę obcokrajowców z UE w Wielkiej Brytanii. Ich prawa na przyszłość zostały tym samym zagwarantowane.

Trzecim ustaleniem umowy rozwodowej jest obietnica brytyjska niewznoszenia granicy między Irlandią a Irlandią Północną po brexicie. Eksperci głowią się, jak to można zrobić, dlatego na wszelki wypadek szczegółów dziś nie ma. Jest brytyjska deklaracja dobrej woli, która na szczegóły zostanie zamieniona w trakcie dalszych rozmów.

Teraz czas na prawdziwe negocjacje, czyli rozmowy o przyszłości. Zdecydowanie więcej jest do ugrania i więcej do stracenia niż w pierwszej fazie brexitowych rozmów, bo silniejsza będzie pozycja Londynu, choć nie równoprawna wobec Brukseli. UE jest największą gospodarką świata, z 680 milionami względnie zamożnych obywateli. Państwa trzecie stoją w kolejce, żeby zawrzeć umowy dające im dostęp do tego ogromnego rynku i negocjacje oraz ich wynik jest zwykle asymetryczny: ustępstwa po stronie unijnej są mniejsze niż po stronie partnera.

Londyn liczy na to, że w drugiej fazie negocjacji wyjdą na jaw różnice w interesach między poszczególnymi państwami i te bardziej zainteresowane ścisłymi więzami z Wielką Brytanią będą lobbować za porozumieniem lepszym dla Brytyjczyków. Ale różnica w interesach oznacza też, że państwa niechętne ustępstwom wobec Wielkiej Brytanii będą mogły zablokować porozumienie. Bo jeśli umowa ma być ambitna, a tylko ta zadowoli Londyn, to musi mieć tzw. charakter mieszany. Co wymaga zaakceptowania przez każde państwo UE, a nie tylko przez ich większość.

Na początek, prawdopodobnie dość szybko, zostaną uzgodnione zasady okresu przejściowego. Wielka Brytania przez prawie dwa lata po brexicie, czyli do końca 2020 roku, będzie korzystała z dobrodziejstw rynku wewnętrznego i będzie wywiązywać się ze wszystkich zobowiązań, tak jakby była członkiem UE. Z jedną różnicą: nie będzie częścią unijnych instytucji, a więc bez prawa głosu w unijnej Radzie, bez brytyjskiego komisarza, bez eurodeputowanych itd. Te niemal dwa lata mają pozwolić biznesowi na dostosowanie się do nowych warunków.

Dziś najczęściej przywoływanym modelem dla przyszłych relacji jest CETA, czyli umowa UE–Kanada – najbardziej zaawansowana umowa handlowa. Mówił o tym ostatnio unijny negocjator Michel Barnier. Jeśli wziąć dwie folie i na jednej narysować czerwone linie brytyjskiego rządu, a na drugiej modele relacji UE z państwami trzecimi, to jedynym wspólnym polem jest CETA. Bo Londyn nie chce swobodnego przepływu osób, wpłat do budżetu UE oraz jurysdykcji unijnego sądu.

To wyklucza udział w rynku wewnętrznym na wzór Norwegii. Niestety, dla Wielkiej Brytanii CETA nie zbliża standardów w tak ważnych dla niej dziedzinach, jak chemikalia, żywność, leki czy samochody. A przede wszystkim nie obejmuje usług. To ważne dla Wielkiej Brytanii, bo jej bilans z resztą UE wykazuje deficyt w imporcie towarów i nadwyżkę w eksporcie usług. Umowa będąca kopią CETA nie byłaby więc dla niej korzystna. To dlatego słychać postulat wynegocjowania CETA Plus, czyli dołożenia do tej najlepszej umowy handlowej elementów korzystnych dla Brytyjczyków.

—Anna Słojewska z Brukseli

Wielka Brytania doszła do porozumienia z UE w kwestii warunków rozwodu. Ma teraz dziesięć miesięcy, żeby uzgodnić zręby przyszłej umowy. Ale na razie wszyscy cieszą się z tego pierwszego sukcesu.

Obserwatorzy zwracają uwagę, że to, co było do tej pory, trudno nazwać negocjacjami, bo strona brytyjska w praktyce musiała przyjąć warunki postawione jej przez Unię. Po pierwsze, wywiąże się ze wszystkich zobowiązań finansowych wynikających z jej członkostwa w UE do 29 marca 2019 roku. Po drugie, zapewni obywatelom UE mieszkającym na Wyspach przed datą brexitu wszystkie prawa: do legalnego pobytu, pracy, opieki zdrowotnej, sprowadzania rodziny, zasiłków społecznych, a nawet możliwości ich wysyłania za granicę.

Pozostało 83% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 807
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 806
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 805
Świat
Sędzia Szmydt przyjął prezent od propagandysty. Symbol ten wykorzystuje rosyjska armia
Materiał Promocyjny
Dlaczego warto mieć AI w telewizorze
Świat
Miss USA rezygnuje z tytułu. Powód? Problemy ze zdrowiem psychicznym