Polsce, jak mówi „Rz" Konrad Szymański, sekretarz stanu ds. europejskich w MSZ, zależy, by nie doszło do „niezrównoważonego porozumienia, które dawałoby Wielkiej Brytanii prawa bez obowiązków".
Przyjeżdżająca w czwartek do Warszawy Theresa May jest szefową rządu w Londynie od dwóch tygodni. To ona musi sobie poradzić z konsekwencjami ogłoszonego przez jej poprzednika Davida Camerona czerwcowego referendum. Brytyjczycy zadecydowali w nim o opuszczeniu UE. Droga do Brexitu jest długa. Pierwsze rozmowy w sprawie jej pokonania premier May prowadziła tydzień temu w Berlinie i Paryżu.
Kolejny na liście był Rzym, który May odwiedziła w środę. Czwartek to z kolei rozmowy w Bratysławie i Warszawie. Słowacja znalazła się w tym gronie jako kraj przewodzący w tym półroczu Unii. Polskę można więc traktować jako jednego z czterech głównych partnerów Wielkiej Brytanii w brexitowych negocjacjach.
Brytyjska premier pojawia się w momencie, gdy polskie władze są skupione na Światowych Dniach Młodzieży. Premier Szydło od środy do niedzieli ma w programie udział w spotkaniach z papieżem na południu Polski. W środę była w Krakowie, w czwartek przed południem uczestniczy w mszy świętej w Częstochowie, a w piątek rano jest w byłym obozie koncentracyjnym Auschwitz. Spotkanie z Theresą May odbywa się w czwartek wieczorem w Warszawie.
Największe emocje budzi los 800 tysięcy Polaków żyjących na Wyspach. Polski rząd uważa, że ich prawa nie powinny podlegać negocjacjom. – W każdym cywilizowanym kraju prawa nabyte powinny być szanowane. Jedyne, z czym można je powiązać, to ze statusem obywateli brytyjskich w UE-27 [czyli tej ograniczonej do 27 członków, już bez Wielkiej Brytanii]. Nie widzimy powodów, by ten status się zmieniał. Zakładamy więc, że wystarczy zasada wzajemności, by rozwiązać problem Polaków mieszkających dziś w Wielkiej Brytanii – mówi nam Konrad Szymański.