Korespondencja z Brukseli
– Zawsze zazdrościłem Wielkiej Brytanii dyplomatów. Teraz patrzę i nie wierzę własnym oczom – mówi nieoficjalnie unijny dyplomata, z pochodzenia Belg. To wyjątkowe słowa uznania, bo właśnie belgijska dyplomacja jest bardzo ceniona za swój profesjonalizm, szczególnie w sprawach unijnych. Skoro Belg prawi takie komplementy Brytyjczykom, to tym bardziej zasługuje to na uznanie. I tym bardziej spektakularny jest upadek tych umiejętności. Albo – jak twierdzi wielu obserwatorów – nie tyle umiejętności dyplomatów czy urzędników, ile niechęć polityków do korzystania z nich.
W mediach brytyjskich wiele komentarzy wywołało zdjęcie z inauguracji drugiej rundy negocjacyjnej w ostatni poniedziałek. Po jednej stronie stołu siedzi unijny negocjator Michel Barnier, z dwiema doradczyniami po bokach. Po drugiej stronie jego brytyjski odpowiednik David Davis, również z dwójką doradców.
Różni ich to fakt, że każdy z reprezentantów strony unijnej ma przed sobą pokaźny stos dokumentów, a po stronie brytyjskiej stół jest pusty. To oczywiście nie były właściwe negocjacje, tylko wstępne kurtuazyjne spotkanie. Brak dokumentów po jednej stronie mógł być przypadkowy. Ale oczywiście i to, i fakt, że brytyjski główny negocjator już po kilku godzinach wrócił do Londynu, stał się kolejnym pretekstem do krytyki braku przygotowania do negocjacji po stronie Londynu.
– Zegar tyka – powiedział w ubiegłym tygodniu Barnier. Dla Brytyjczyków głównym celem jest jak najszybsze ustalenie tego, co po brexicie, żeby firmy nie zaczęły się wycofywać z Wysp. Ale to jest niemożliwe bez szybkiego ustalenia, jak będzie przebiegał sam brexit. Pierwotnie planowano, że do października zostaną uzgodnione główne obszary, czyli prawa obywateli, rozliczenia finansowe i status granicy z Irlandią Północną, żeby potem przejść do wstępnych rozmów na temat przyszłości. I żeby 29 marca 2019 roku mieć zarys tych przyszłych relacji, jakąś umowę przejściową i czas na wynegocjowanie nowej. Trudno uwierzyć w to, że październikowy termin będzie utrzymany, bo przed nami jeszcze tylko dwie lub trzy rundy negocjacyjne. Tymczasem Londyn ciągle głosi, że szybka umowa dotycząca przyszłości jest możliwa, mimo że analogiczne porozumienie z Kanadą (CETA) negocjowano osiem lat.