Tragiczna spuścizna Davida Camerona

Pierwsza minister Szkocji Nicola Sturgeon zapowiada, że parlament w Edynburgu zawetuje wyjście kraju z Unii. Kryzys polityczny na Wyspach się pogłębia.

Aktualizacja: 27.06.2016 22:05 Publikacja: 26.06.2016 19:26

David Cameron (na zdjęciu z żoną Samanthą tuż po konferencji prasowej w dzień po referendum) wyprowa

David Cameron (na zdjęciu z żoną Samanthą tuż po konferencji prasowej w dzień po referendum) wyprowadzi się w październiku z siedziby premiera przy Downing Street 10.

Foto: AFP, Ben Stansall

Korespondencja z Londynu

Jeszcze o północy w czwartek David Cameron wierzył, że zwycięstwo jest po jego stronie. Zjadł kolację z żoną przy Downing Street 10, po czym z grupką pięciu najbliższych doradców szykował triumfalne przemówienie. Jego optymizm potwierdził ogłoszony zaraz po zamknięciu urn sondaż YouGov wskazujący na sukces (52:48 proc.) przeciwników Brexitu. I deklaracja lidera populistycznej, antyeuropejskiej Partii Niepodległościowej Zjednoczonego Królestwa (UKIP) Nigela Farage'a, że „tym razem Remain będzie jeszcze górą".

Dopiero pierwsze wyniki z północnej Anglii, gdzie ludzie masowo zagłosowali za Brexitem, zaalarmowały premiera. Przemówienie trzeba było pisać od nowa. Szef rządu wygłosił je drżącym głosem dopiero o ósmej rano następnego dnia.

– Byłem przekonany, że Wielka Brytania będzie silniejsza, bezpieczniejsza i zamożniejsza w Unii. Ale naród brytyjski postanowił inaczej – mówił Cameron. Brytyjski premier jest z natury pokerzystą. Dwa razy mu się udało: gdy po referendum w 2014 r. zepchnął szkockich nacjonalistów do głębokiej defensywy i ponownie w 2015 r., gdy w wielkim stylu wygrał reelekcję i absolutną większość dla torysów. Ale zaledwie rok po tym sukcesie premier musiał się podać do dymisji – z Downing Street wyprowadzi się w październiku.

– Cameron zapowiedział referendum w styczniu 2013 r. licząc, że zepchnie na margines eurosceptyków we własnej partii. Stało się inaczej: zmobilizował ich do działania. To jest największy błąd brytyjskiego premiera od porozumienia Neville'a Chamberlaina z Hitlerem w Monachium w 1938 r. w tym sensie, że i w jednym, i w drugim przypadku szef rządu z własnej woli ściąga na siebie fundamentalny problem i wykazuje się całkowitym brakiem zdolności przewidzenia przyszłości – mówi „Rzeczpospolitej" Ian Bond, dyrektor londyńskiego Center for European Reform (CER).

Cameron pozostawia kraj głęboko podzielony, i to na kilku poziomach. Przede wszystkim Zjednoczonemu Królestwu grozi rozpad. Nowego referendum w sprawie niepodległości Szkocji domaga się pierwsza minister prowincji Nicola Sturgeon, bo o ile 53,4 proc. mieszkańców Anglii głosowało za Brexitem, o tyle 62 proc. Szkotów opowiedziało się za pozostaniem w Unii i teraz wielu z nich nie chce zostać „siłą wyciągniętych z Europy".

– Oczywiście, że nie będziemy działali wbrew interesom Szkocji – powiedziała w niedzielę Sturgeon i zapowiedziała, że szkocki parlament zawetuje decyzję o wyjściu Zjednoczonego Królestwa z Unii. W tym gremium Szkocka Partia Narodowa ma aż 69 ze 129 deputowanych. Co prawnie oznacza zapowiedź Sturgeon, na razie nie wiadomo.

Jeszcze gorzej jest w Irlandii Północnej, gdzie w razie przywrócenia granicy z Irlandią proces pokojowy może upaść. Tym bardziej że o ile katolicy masowo głosowali za integracją, o tyle protestanci – za Brexitem. Martin McGuinness, katolicki zastępca pierwszego ministra Irlandii Północnej, już zaapelował o organizację referendum obejmującego obie części wyspy.

Ale podzielona jest też sama Anglia. Kosmopolityczny Londyn (gdzie paradoksalnie jest najwięcej imigrantów) masowo głosował za Unią, a prowincja przeciw. Podobnie ukształtował się podział między młodymi i starszymi, lepiej i gorzej wykształconymi.

Zjednoczone Królestwo znalazło się także w głębokim kryzysie politycznym. Torysom grozi rozpad. O schedę po Cameronie będzie walczył lider kampanii na rzecz Brexitu i były burmistrz, charyzmatyczny, ale i populistyczny Boris Johnson. Jego rywalką będzie zapewne minister spraw wewnętrznych Theresa May. Faworytem jest Johnson, ale jego wybór może doprowadzić do powstania nowego, proeuropejskiego ugrupowania (połowa deputowanych torysów nie chce wyjścia z Unii) i przedterminowych wyborów.

Problem jest tym większy, że zwolennicy Brexitu sami zostali zaskoczeni sukcesem i teraz nie bardzo wiedzą, co z nim zrobić. W nocy po referendum triumfował tylko Nigel Farage, ale Johnson, a także sekretarz sprawiedliwości Michael Gove, inny euroceptyczny konserwatysta, byli o wiele bardziej stonowani. Ten ostatni nagle zadeklarował, że „nie ma co się spieszyć z podjęciem negocjacji o wyjściu z Unii".

Noc długich noży zapowiada się także po stronie laburzystów. Ich lider Jeremy Corbyn w tym tygodniu będzie musiał stawić czoła wotum zaufania: połowa jego gabinetu cieni już podała się do dymisji. Aktyw partii uważa, że jest częściowo odpowiedzialny za Brexit, bo nie zaangażował się wystarczająco w kampanię.

Na razie zwolennicy integracji wystąpili z inicjatywą rozpisania nowego referendum w sprawie pozostanie we Wspólnocie – w niedzielę mieli już blisko 2 miliony podpisów.

Ale szansy na takie głosowanie na razie nie ma. – Musimy wypełnić wolę wyborców, to nie podlega dyskusji – twierdzi David Cameron.

Korespondencja z Londynu

Jeszcze o północy w czwartek David Cameron wierzył, że zwycięstwo jest po jego stronie. Zjadł kolację z żoną przy Downing Street 10, po czym z grupką pięciu najbliższych doradców szykował triumfalne przemówienie. Jego optymizm potwierdził ogłoszony zaraz po zamknięciu urn sondaż YouGov wskazujący na sukces (52:48 proc.) przeciwników Brexitu. I deklaracja lidera populistycznej, antyeuropejskiej Partii Niepodległościowej Zjednoczonego Królestwa (UKIP) Nigela Farage'a, że „tym razem Remain będzie jeszcze górą".

Pozostało 89% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Kraj
Ćwiek-Świdecka: Nauczyciele pytają MEN, po co ta cała hucpa z prekonsultacjami?
Kraj
Sadurska straciła kolejną pracę. Przez dwie dekady była na urlopie
Kraj
Mariusz Kamiński przed komisją ds. afery wizowej. Ujawnia szczegóły operacji CBA
Kraj
Śląskie samorządy poważnie wzięły się do walki ze smogiem
Kraj
Afera GetBack. Co wiemy po sześciu latach śledztwa?