W ostatnich latach na te atuty Londynu skusiło się wielu inwestorów z Chin i Hongkongu. Tu nieruchomości kupują także Rosjanie, którzy mają koneksje z Kremlem, oraz biznesmeni z Bliskiego Wschodu. Wszyscy ci z wielkimi, ale „gorącymi", pieniędzmi, które chcą wyprowadzić z niepewnego, rodzimego rynku i ulokować w czymś „stabilnym".
I wbrew temu, co mówi Tollit, wykorzystują do tego może stałe, ale na pewno nie przejrzyste reguły brytyjskiego prawa: ocenia się, że 1/10 nieruchomości w Westminster i 1/12 w Kensington została kupiona poprzez anonimowe fundusze off-shore.
Ale w nocy z czwartku na piątek ta budowana od dziesięcioleci konstrukcja może, jeśli nie zawalić się, to przynajmniej zachwiać. Bo w razie Brexitu wiele atutów Londynu nagle stanie pod znakiem zapytania, przyszłość miasta będzie niepewna.
– Ceny spadły w ostatnich tygodniach o jakieś 5 proc. To są miliardy – mówi Tollit.
Na razie średnia stawka w Londynie to 10 tys. funtów za metr kwadratowy, o jedną ósmą więcej niż w Paryżu i dziesięć razy drożej niż w Warszawie. O stabilność notowań dbają wielcy właściciele nieruchomości, w tym Gerald Grosvenor, szósty książę Westminster, do którego należy ogromna część Belgravii i Mayfair. Jego rywal, Earl Cadogan, pan na Chelsea i Knightsbridge, innej, luksusowej części Londynu. I inne magnackie rodziny jak Bedford czy Portman, które z pokolenia na pokolenia dziedziczą najdroższe grunty nad Tamizą. Wszyscy oni starannie ograniczają pozwolenia na budowę, aby nie przekroczyły spodziewanego popytu, przez co ceny wynajmu i zakupu nieruchomości są w Londynie tak szaleńczo wysokie. Tygodnik „The Economist" niedawno oszacował, że z tego powodu stawki nad Tamizą są ośmiokrotnie wyższe, niż gdyby obowiązywała tu swobodna gra popytu i podaży. To haracz, który oddają pracownicy i firmy, które zdecydowały się przenieść do Londynu, bo mimo wszystko jest to dla nich opłacalne.
Ale nawet książę Westminster nie mógł przewidzieć populistycznej fali, która może doprowadzić do wyjścia kraju z Unii, spowodować, że nie będzie już tylu chętnych do płacenia średnio 3,5 tys. funtów miesięcznie za wynajem dwóch pokoi w przyzwoitym miejscu stolicy.