Na mniej niż miesiąc przed referendum zwolennicy i przeciwnicy członkostwa Wielkiej Brytanii we Wspólnocie idą łeb w łeb. Ci pierwsi mogą liczyć na 44 proc. poparcia, drudzy – na 45 proc. – wynika z sondażu instytutu BMG Research.
Ale gdyby głosować mieli sami rodowici Anglicy, David Cameron raczej musiałby się przygotować na Brexit – wyjście kraju ze zjednoczonej Europy. W tej grupie przewaga przeciwników integracji jest bowiem całkiem wyraźna. A neutralizuje ją spodziewane poparcie tzw. grupy BAME (Black, Asian and minority ethnic – czarni, Azjaci i inne mniejszości etniczne), spośród których aż 68 proc. opowiada się za przynależnością do Wspólnoty.
– Decydujące są perspektywy gospodarcze. Poza Unią Wielką Brytanię czekają kolejne lata wstrząsów, kryzysu gospodarczego. A na tym ucierpią najbiedniejsi, wśród których przedstawicieli mniejszości etnicznych jest całkiem sporo – tłumaczy „Rz" Davinder Bal, szef lokalnego radia z Birmingham Sikh Channel.
Radio zasięg ma ograniczony, ale kilka dni temu wystąpił w nim sam David Cameron. Namawiał, rzecz jasna, wspólnotę Sikhów do poparcia pozostania kraju w Unii.
– Tu chodzi nie tyle o przekonywanie kogokolwiek, jak głosować, ile o zachętę do pójścia do głosowania – tłumaczy Bal.