Unia wychodzi z wielkiego kryzysu finansowego, a jednocześnie ma przed sobą ogromne wyzwania geopolityczne na zewnątrz. Już każdy z tych czynników z osobna byłby wielkim problemem, a co dopiero, gdy pojawiają się jednocześnie! Ale moim zdaniem Unia nie powinna dążyć do jakiejś rewolucji, aby przeciwstawić się populizmowi. Raczej ludzie u władzy muszą o wiele bardziej słuchać tego, czego oczekują społeczeństwa, a Unia musi działać jako całość, silne kraje powinny współdziałać z krajami słabszymi dla dobra wszystkich. Nie możemy akceptować sytuacji, w której w niektórych państwach ponad połowa młodych ludzi nie ma pracy. Jak to zmienić? Trzeba dokończyć budowę jednolitego rynku, także cyfrowego i kapitałowego, bo to daje nowe możliwości zatrudnienia i poprawy wydajności. Irlandia jest w Unii od 1973 r. i wiemy, jak wiele w tym czasie udało się osiągnąć. Teraz na bazie tych sukcesów powinniśmy budować dalej.
Aby przetrwać, narody UE muszą łączyć nie tylko interesy, ale i wartości. Polska nie zgadza się na przyjęcie uchodźców, toczy spór z Brukselą o Trybunał Konstytucyjny. Nie jest pan tym zaniepokojony?
Program przyjmowania uchodźców jest dobrowolny dla Irlandii, kraje członkowskie pozostające w strefie Schengen mają inne podejście do tej kwestii. My przyjęliśmy 4 tysiące uchodźców z Syrii, Libanu, Turcji, Grecji. Pomagaliśmy też rozwiązać kryzys w obozie w Calais. Ale nie wszyscy muszą iść tym tropem. Gdy zaś idzie o Trybunał Konstytucyjny, jest to kwestia do dyskusji i, mam nadzieję, problem ten zostanie skutecznie rozwiązany.
17 marca, w dniu Świętego Patryka, zostanie pan przyjęty przez Donalda Trumpa. Jaką strategię przyjąć wobec pierwszego prezydenta USA, który jawnie sprzeciwia się integracji, nazywa Unię konsorcjum, nawołuje kolejne państwa UE do pójścia śladami Brytyjczyków?
Jako premier Irlandii mogę powiedzieć z cała powagą: my z Unii nie wyjdziemy, pozostaniemy w samym jej środku! Ale jednocześnie chcę przypomnieć, że z USA od 150 lat łączą nas niezwykle bliskie relacje gospodarcze, ludzkie, polityczne, kulturowe. 35 milionów Amerykanów ma w akcie urodzenia wymienionych irlandzkich przodków, wśród nich obecny wiceprezydent USA czy przewodniczący Izby Reprezentantów. Owszem, firmy amerykańskie zatrudniają w Irlandii 120-130 tys. osób, ale irlandzkie firmy w USA zatrudniają niewiele mniej, bo 100 tys. pracowników we wszystkich 50 stanach. To jest więc układ ogromnej współzależności między USA a Irlandią a tym bardziej między całą zjednoczoną Europą. Dlatego jeśli kraje Unii będą solidarne, świadome swoich atutów, utrzymają takie same relacje z administracją Donalda Trumpa jak z poprzednimi amerykańskimi prezydentami: na zasadach partnerstwa.