– Znamy zasady rekrutacji dla obywateli Unii, którzy rozpoczną studia w przyszłym roku. Dalej jest wielka niewiadoma – mówi „Rzeczpospolitej” Yohei Guy, który zajmuje się naborem na London School of Economics (LSE).
Na razie poza USA żaden kraj świata nie przyciąga tak wielu studentów zza granicy jak Wielka Brytania. To ok. 450 tys. osób rocznie, z czego 1/3 pochodzi z Unii. W opublikowanym wiosną tego roku raporcie Uniwersytet w Oksfordzie obliczył, że jeśli uwzględnić nie tylko dochody z czesnego, ale także koszty, jakie studenci ponoszą poza uniwersytetem (wyżywienie, zakwaterowanie, transport etc), to jest to dochód brytyjskiej gospodarki sięgający 32 mld euro rocznie. Żyje z niego na samych uczelniach i poza nimi 350 tys. Brytyjczyków.
King's College jak FC Barcelona
Czy to się utrzyma – nie wiadomo.
– Trzy kraje świata zrobiły z edukacji biznes: Wielka Brytania, Stany Zjednoczone i Australia. Teraz my możemy z tego wypaść – przyznaje „Rz” Brett O’Shaughnessy, szef działu rekrutacji w Queen Mary University of London.
Do tej pory studenci z Unii mieli takie same warunki na brytyjskich uczelniach co obywatele Zjednoczonego Królestwa. Zasadniczo płacili czesne wysokości ok. 9 tys. funtów rocznie. Mogli też liczyć na korzystną, rządową pożyczkę na pokrycie tych kosztów z 30-letnim okresem spłaty (źle zarabiającym zostanie nawet umorzona). Studenci z UE nie mieli też kłopotów z uzyskaniem prawa pobytu w Wielkiej Brytanii.