Z planów budowy wielkiego Warsaw City, centrum giełdowo-finansowego Europy Środkowo-Wschodniej, nic już nie zostało, a krajowy parkiet ma coraz mniej do zaoferowania i firmom, i inwestorom. W tym roku z GPW zniknęło aż 17 spółek. Niedługo zapewne pożegnamy kolejne, m.in. meblowy Paged, chemiczny Synthos, dewelopera Robyg czy Emperię, właściciela sieci supermarketów Stokrotka.
Zniechęcają do giełdy rosnące koszty i wymogi informacyjne, które oznaczają odkrywanie się przed konkurencją. W dobie łatwego i taniego kredytu giełda przestała być też najlepszym miejscem na pozyskanie finansowania. Do wykupu firm zachęcają niskie wyceny samych spółek. Notowania na GPW od czasu kryzysu z lat 2007–2009 nie wzrosły tak jak na giełdach światowych. Polacy są nieufni i gdy raz się zrażą, prędko nie wracają na parkiet. Utwierdzają ich w tym politycy, którzy wciąż majstrują przy rynku kapitałowym. Po skoku na OFE przez ekipę PO–PSL, która zmusiła je do wyprzedaży akcji, nie mamy żadnych gwarancji, że rząd PiS reszty aktywów OFE prędzej czy później nie znacjonalizuje.