Okazuje się, że skutki rosnącej konkurencji i wojny cenowej na rynku handlowym w Polsce, która nasiliła się w ostatnich latach, nie omijają nikogo. Od pewnego czasu wiadomo, że problemy ma sieć delikatesów Alma. Wcześniej Polskę opuściły m.in. Ahold, do którego należy Albert oraz sieć Geant. Swoich sklepów pozbył się również Real.

Z efektami zadłużenia przekraczającego 100 mln zł boryka się obecnie Praktiker. Sieć ta jednak, w przeciwieństwie do dystrybutorów, którym się nie powiodło, wierzy nadal, że uda się jej wyjść na prostą. Ma w tym pomóc plan restrukturyzacji. Jego wdrożenie oznacza znaczne cięcia zatrudnienia i zamykanie sklepów.

Na polskim rynku nie brakuje przykładów firm, które dostały i wykorzystały drugie biznesowe życie. CEDC, którego długi za akcje zamienił rosyjski miliarder Roustam Tariko, w krótkim czasie awansowało na pierwsze miejsce polskiego rynku w wódki. W gronie tym znalazł się również Autosan przejęty przez konsorcjum firm z Polskiej Grupy Zbrojeniowej. Z kolei Gobarto – wtedy jeszcze PKM Duda – zyskał dużego inwestora, jakim jest drobiarska grupa Cedrob. Było to możliwe, bo wcześniej udziałowcami firmy zostały banki. Te, by odzyskać pieniądze, zażądały wdrożenia planu naprawczego.

Oprócz dobrze przygotowanej restrukturyzacji czy zdeterminowanego inwestora niekiedy znaczenie ma także efekt zimnego prysznica, wywołany przez widmo bankructwa. Nie zawsze bowiem kłopoty finansowe wynikają wyłącznie z wojny cenowej, wysokich czynszów czy niestabilnego prawa. Czasami prezesów i właścicieli firm gubi brak pokory. A wystarczyłoby mierzyć siły na zamiary.