Iwona Trusewicz: Bułgarski rozwód z Gazpromem

Kolejny kraj z rosyjskiej orbity energetycznej uwalnia się od dyktatu Kremla. I ma w ręku karetę asów.

Aktualizacja: 29.11.2016 19:18 Publikacja: 29.11.2016 19:10

Iwona Trusewicz: Bułgarski rozwód z Gazpromem

Foto: Fotorzepa, Krzysztof Skłodowski

Bułgarzy wyciągnęli wnioski z kuracji zimnem, której na początku 2009 r zostali poddani przez Gazprom - przez dziesięciolecia jedynego dostawcę gazu do czarnomorskiej republiki. Wtedy to w wyniku gazowej wojny Rosji i Ukrainy, Gazprom zakręcił kurek gazowy na wejściu surowca na granicy.

Dla wielu krajów, które dostawały gaz tranzytem przez Ukrainę, oznaczało to przerwy w dostawach. Najbardziej ucierpiała Bułgaria, gdzie przez dwa tygodnie ludzie marzli, bo nie dochodził gaz z Rosji. A zima też okazała się wtedy mało wyrozumiała. Gazprom dał wprawdzie potem Sofii zniżkę w cenie gazu jako rekompensatę za tamtą sytuację, ale Bułgarzy okazali się bardzo pamiętliwi.

Najpierw zbudowali gazociąg do Rumunii, a w 2017 r zaczynają budowę takiego połączenia z Grecją. Po drugie podpisali kontrakt z Azerbejdżanem na dostawę 1 mld m3 gazu rocznie. To jedna trzecia bułgarskiego zapotrzebowania. Gaz pochodzi ze złóż kaspijskich i trafi do Bułgarii od 2020 r.

Wreszcie Sofia odkryła, że sama może wydobywać surowce energetyczne, kiedy w październiku w bułgarskim kawałku podmorskiego szelfu trysnęła ropa. A jak ropa to i zapewne i gaz, tym bardziej, że pracują tam takie giganty jak Shell, francuski Total, hiszpański Respol a także austriacki OMV.

Czwarty as Bułgarii to energetyka jądrowa. Kosztem 660 mln euro rekompensaty, Bułgarzy wycofali się z kontaktu z Rosatomem na budowę drugiej elektrowni jądrowej w kraju - Bielenie. Sofia chce przedłużyć pracę reaktorów z Kozłoduja do 2040 r (produkują jedną trzecią potrzebnego prądu). Jak zapowiedziała bułgarska minister energetyki Temenużka Petkowa - Bielenie ma zbudować prywatny inwestor; pod warunkiem że takowy się znajdzie i że będzie zarządzał elektrownią „na warunkach rynkowych" - zaznaczyła pani minister.

Pewne jest, że Rosjanie nie rwą sobie włosów z głowy z powodu działań Sofii. Dla Gazpromu zawsze był to niewielki rynek (3-3,5 mld m3 gazu rocznie). Bardziej boli utrata kolejnego folwarku, na którym przez dziesięciolecia rządziło się Kremlowi zupełnie samowładnie. Rosjanie sprzedawali Bułgarom gaz, węgiel, ropę i paliwo jądrowe czyli 80 proc. surowców energetycznych potrzebnych krajowi. Trzymali tym samym ten kraj w garści.

Teraz zabezpieczają połowę energetycznego rynku, ale i ten udział z roku na rok maleje. Dołączenie do Unii niewątpliwie pomogło Bułgarom uświadomić sobie, jak duże możliwości daje wolny rynek. I w pełni z tego korzystają. W planach są nowe gazociągowe połączenia z Turcją i Serbią oraz terminal LNG budowany wspólnie z Grecją w porcie Aleksandropulis.

Po republikach bałtyckich i Ukrainie, Bułgaria także udowadnia, że można sobie dobrze radzić bez dostaw tylko z Rosji.

Bułgarzy wyciągnęli wnioski z kuracji zimnem, której na początku 2009 r zostali poddani przez Gazprom - przez dziesięciolecia jedynego dostawcę gazu do czarnomorskiej republiki. Wtedy to w wyniku gazowej wojny Rosji i Ukrainy, Gazprom zakręcił kurek gazowy na wejściu surowca na granicy.

Dla wielu krajów, które dostawały gaz tranzytem przez Ukrainę, oznaczało to przerwy w dostawach. Najbardziej ucierpiała Bułgaria, gdzie przez dwa tygodnie ludzie marzli, bo nie dochodził gaz z Rosji. A zima też okazała się wtedy mało wyrozumiała. Gazprom dał wprawdzie potem Sofii zniżkę w cenie gazu jako rekompensatę za tamtą sytuację, ale Bułgarzy okazali się bardzo pamiętliwi.

Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację