Różnice widać gołym okiem. Nie chodzi już o to, by mieć zabawkę, bluzę czy tablet. Coraz ważniejsze stają się konkretne marki czy modele.

Obiektem marzeń są zazwyczaj przedmioty, na które panuje moda wśród rówieśników. Duży udział w kształtowaniu potrzeb mają również reklamy. Doskonale wiedzą o tym firmy, które bombardują spotami w kanałach telewizyjnych dla dzieci oraz kinach przed seansami dla najmłodszych. W efekcie rynek produktów dla dzieci kwitnie, podsycany potrzebą rodziców wychowanych w czasach siermiężnego PRL, by dać potomkom to, czego sami nie mogli mieć.

Tymczasem, jak pokazują badania Kids Power agencji IQS, o których piszemy w „Rzeczpospolitej", dzieci i nastolatki to nie tylko konsumenci świadomi swoich potrzeb, ale także ważni uczestnicy decyzji zakupowych podejmowanych w rodzinach. O ile nie dziwi, że rodzice sugerują się ich zdaniem, kupując smartfona czy laptopa, o tyle ich znaczący wpływ na np. zakup mebli czy akcesoriów wnętrzarskich budzi już większe zaskoczenie. Okazuje się jednak, że wiedza młodych ludzi czerpana głównie z internetu, a także biegłość w pozyskiwaniu informacji w sieci (popularne jest tam np. porównywanie i testowanie produktów) mogą być przydatne w podejmowaniu decyzji. Te bowiem w czasach, gdy nieustannie zalewają nas nowości, podjąć jest coraz trudniej. Tym bardziej że mamy na to mało czasu.

Można się oburzać, że młodzi ludzie tak szybko stają się konsumentami i wtapiają się – jak śpiewa zespół Myslovitz – w rzeczywistość ciągłej sprzedaży. Tylko czy słusznie? Zamiast obrażać się na prawa rządzące światem, warto pokazać dzieciom, że jest coś oprócz zakupów i posiadania przedmiotów, a wolny czas da się spędzać ciekawie nie tylko w galeriach handlowych.