Jeśli nawet jej charakter uległ nieco zmianie, to i tak tylko symbolicznie. W rozrywce najwięcej emocji wciąż wzbudza rywalizacja. A o emocje wszak chodzi. Emocjonalną stronę ludzkiej natury sprytnie zaadaptował na swoje potrzeby marketing czy handel.

Dostarczające rozrywki branże od lat rosną jak na drożdżach. Płynie do nich szeroki strumień pieniędzy od sponsorów, inwestorów i wszystkich, którzy chcieliby przy okazji rozrywki zaistnieć. Przykładem finansowego szału są choćby puchnące budżety klubów sportowych i kontrakty profesjonalnych piłkarzy lub koszykarzy. Pocieszające, że współcześni gladiatorzy mają dużo lepiej niż ich protoplaści sprzed dwóch tysięcy lat. Smucić może jednak, że role się odwróciły: to ludzie rozrywki, niepchający jakoś szczególnie cywilizacji do przodu, są dziś dla społeczeństw najważniejsi. Promocja ponad wszystko.

W cieniu wielkich sportowych wydarzeń, jednoczących tłumy i dających poczucie grupowej identyfikacji, rozwija się od lat branża gier komputerowych. Jeszcze dwie dekady temu raczej subkultura, niewielkim kosztem dostarczająca przyzwoitej rozrywki. Dziś multimiliardowy biznes – ekranizacje gier stają się kinowymi hitami, cenieni aktorzy nie wahają się podawać w swoim CV udziału w takich produkcjach, a zawody w „Counter Strike'a", „Warcrafta" czy „League of Legends" wzbudzają wcale nie mniejsze emocje niż finał mistrzostw świata w piłce nożnej (tej w realu, bo w wirtualu też toczą się rozgrywki).

Jeszcze dynamiczniej rozwijają się gry online. Można na nich nieźle zarobić. Upowszechnienie się modelu mikropłatności (np. za dodatki, wirtualne gadżety czy cechy) wraz z rozwojem chmury sprawiło, że jest to niemal idealny przykład rynku zakupów impulsywnych. Czyli znów górę emocje, umiejętny marketing (bo niekoniecznie reklama), a za nimi płynie strumień gotówki.

Zacząłem od cywilizacji, która już dawno legła w gruzach. Skończę „Cywilizacją", która czeka na moim prywatnym komputerze, gdy znajdę czas na chwilę rozrywki. Stałem się świetnym przykładem tego, że da się wychować lojalnego konsumenta. I to wiernego od ponad 20 lat.