Zmęczeni pracą w korporacjach i dysponujący oszczędnościami wybierają to, co wydaje się – przynajmniej na pierwszy rzut oka – skazane na sukces. Duch przedsiębiorczości zasługuje na podziw, zwłaszcza gdy weźmiemy pod uwagę wciąż nadmierną biurokrację czy utrudniony dostęp do finansowania dla mikroprzedsiębiorców.

Niestety, dla wielu początkujących przedsiębiorców działających w handlu czy usługach przygoda z własną firmą kończy się bolesnym upadkiem, a w najlepszym wypadku walką o przetrwanie. Skutki morderczej konkurencji i walki cenowej widać szczególnie wyraźnie w polskim e-handlu. Jak piszemy dziś w „Rzeczpospolitej", bywa, że rozpiętość cen identycznego produktu może w polskich e-sklepach wynosić nawet kilkaset procent. Taka sytuacja jest efektem m.in. zbyt dużej, jak na polskie warunki, liczby sklepów online. Wprawdzie internet to dziś najszybciej rozwijająca się gałąź handlu w Polsce, jednak wciąż nie jest to na tyle duży i dojrzały segment rynku, by zapewnić miejsce wszystkim sprzedającym.

Nadal wielu Polaków ani razu nie zrobiło zakupów w sieci, a liczba tych, którzy dołączają do kupujących tam regularnie, nie rośnie w szybkim tempie. Przebicie się w internecie, a co ważniejsze wyjście tam na plus, jest tym trudniejsze, że polski konsument jest kapryśny i trudno o jego lojalność wobec marek i firm świadczących usługi. W efekcie zdesperowane e-sklepy sięgają po najprostsze rozwiązanie, czyli walkę ceną. Skutki są opłakane, bo obniżanie cen do granic opłacalności nakręca błędne koło. Wydrenowanych finansowo e-sklepów nie stać, by zadbać o ciekawszą ofertę, stronę internetową czy kampanię promocją, a to prosta droga do kłopotów.