Jak widać po ofertach w Niemczech, Holandii, Danii i Szwajcarii, wyraźnie trudniej jest znaleźć dziesięcioletniego mercedesa bądź bmw z silnikiem Diesla. Takie modele właśnie były najchętniej kupowane przez Polaków, bo były tanie w obsłudze, łatwe do napraw w każdym garażu i dawały dużą szansę, że przejadą o własnych siłach przez pół Europy do polskiego warsztatu.

Teraz używane diesle na Zachodzie są już droższe, bardziej skomplikowane w obsłudze, często wymagające wizyty w autoryzowanym warsztacie, a to już łączy się z poważnymi kosztami. A w dodatku nikt tak naprawdę nie wie, jaka jest ich przyszłość. Kolejne miasta ogłaszają, że nie pozwolą wjechać autom z normami spełniającymi Euro 1-5. A w dodatku jeszcze Volkswagen i Audi, które wywołaną aferą spalinową zniechęciły wielu kierowców do kupowania pojazdów z silnikami wysokoprężnymi, ogłosiły akcje hojnych dopłat do złomowania starszych modeli diesla, pod warunkiem zakupu nowych pojazdów ich marek. Na razie tylko w Niemczech, ale to i tak oznacza, że motoryzacyjne rzęchy na dobre zginą z rynku.

Nowe statystyki pokazujące, że motoryzacyjny złom już coraz rzadziej będzie napływał do Polski, to dobra wiadomość nie tylko dla środowiska, ale w ogóle dla stanu motoryzacji w naszym kraju. Niskie stopy procentowe, najróżniejsze formy finansowania, które bardziej niż kiedykolwiek ułatwiają możliwość korzystania z nowych pojazdów, to zachęta dla importerów, żeby naprawdę zadbali o polski rynek. Zresztą już widać, że to zauważyli. Szybciej niż kiedykolwiek w przeszłości pojawiają się na polskim rynku premiery nowych modeli. Dilerzy rywalizują ze sobą zachętami, bo wiedzą, że wcale nie opłaca im się żyłować marży, skoro mogą sprzedać więcej, a potem zarobić na przeglądach. A dla wszystkich użytkowników dróg jest jedna dobra wiadomość: nowszymi, lepszymi autami będziemy jeździć bezpieczniej.