Powód – stan zdrowia. Wydaje się, że stało się coś poważnego, że rekonwalescencja po operacji, jaką przeszedł Marchionne, nie przebiega zgodnie z przewidywaniami. Szkoda.

Marchionne jest też doskonale znany w Polsce, choć jedną ze swoich decyzji na pewno nam się nie przysłużył. To on, uwikłany we włoską politykę, przeniósł produkcję pandy z Tychów pod Neapol. Jednocześnie zawsze podkreślał, że polskie fabryki koncernu są wśród najlepszych na świecie.

Co oznacza dla nas zmiana przywództwa w firmie tak mocno i od lat związanej z naszym krajem? Mike Manley, dotychczasowy szef marek Jeep i Ram, niegdyś brytyjski diler samochodowy, a dziś charyzmatyczny przywódca, był namaszczony przez Marchionnego na swojego następcę. Ale nieoficjalnie wiadomo, że rada dyrektorów wskazała go także dlatego, że... nie jest Włochem, co może oznaczać, że nie będzie się aż tak przejmował związkami zawodowymi, z którymi Fiat zawsze miał problemy. Jest też człowiekiem, który lubi działać i mieć wyniki, o czym najlepiej świadczą ostatnie sukcesy Jeepa, marki, która stała się jednym z kół napędowych całego FCA. Jeśli więc w jego decyzjach więcej będzie pragmatyzmu niż polityki, ta zmiana może być dobrą wiadomością dla Fiata w Polsce. Bo Marchionne nie mówił dobrze o tyskich zakładach tylko z uprzejmości, ale miał na to mocne dowody, choć ograniczała go właśnie polityka.

Obyśmy się mogli o tym pragmatyzmie przekonać, gdy zostaną wreszcie ujawnione decyzje, gdzie będą produkowane kolejne modele spod znaku FCA. Liczę, że jednym z tych miejsc będzie Polska.