Może nie w 100 procentach, bo na ostatnim odcinku będą jeszcze trwały prace wykończeniowe, niemniej granicę z Ukrainą w Korczowej z granicą z Niemcami w Jędrzychowicach łączy dziś ponad 600 km nowoczesnej arterii. Nie można tylko zapominać, że oddany właśnie ostatni fragment tej trasy miał być gotowy na Euro 2012. Wtedy nie wyszło, udało się teraz.

Odcinek A4 z Rzeszowa do Jarosławia to jeden z licznych w polskim programie budowy dróg fragmentów, gdzie Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad najpierw wybierała wykonawcę, potem z różnych powodów się z nim rozstawała, poszukując bardziej skutecznych następców. To jeden z głównych powodów ogromnych opóźnień niektórych inwestycji. Z dużym poślizgiem zakończyła się budowa autostradowej, wschodniej obwodnicy Łodzi, czyli przedłużenia autostrady A1. Wcześniej podobne problemy dotykały innych odcinków autostrad i ekspresówek.

Dlaczego tak się działo? Między innymi dlatego, że doszło do kumulacji przetargów, w których głównym argumentem za była cena. Skutkiem takich wyborów była seria bankructw firm, które nie zmieściły się w proponowanych przez siebie kosztorysach, i poważne problemy innych, w tym podwykonawców. Wyciągając wnioski z tej sytuacji, i branża, i zamawiający zapewniali, że teraz zamówienia zostaną równo rozłożone na lata 2014–2020.

Tymczasem wszystko wskazuje na to, że sytuacja może się powtórzyć. Większość przetargów, które są obecnie w toku, ogłoszono jeszcze za poprzedniego rządu, rozstrzygnięć jest tyle co na lekarstwo.

I choć teoretycznie są po temu powody – zmiany w prawie zamówień publicznych, uzgadnianie nowego modelu współpracy pomiędzy GDDKiA a wykonawcami – to ryzyko kumulacji prac rośnie. Oby udało się uniknąć kolejnej katastrofy.