W tej prawdziwej niestety anegdocie skupia się jak w pigułce cały absurd dzisiejszego handlu. Jest klient, jest towar, jest sprzedawca, są pieniądze w portfelu – i jest niedziela z zakazem handlu. Tymczasem nowoczesne technologie pozwalają na zaginanie czasoprzestrzeni. Sklepy w internecie umożliwiają bowiem ominięcie zakazu handlu i spokojne robienie zakupów każdego dnia – na tej płaszczyźnie internet oddziela się od rzeczywistości, dookoła panuje niedziela, a w internecie – zwykły kapitalizm. Prawo zwykle kroczy kilka kroków za rzeczywistością i zanim władcy dzisiejszego Sejmu wymyślą nowy sposób na utrudnianie zakupów, świat będzie już kilka kroków do przodu. Stan na dziś wygląda tak, że może nie kupimy jedzenia w niedzielę w hipermarkecie, ale możemy zapłacić za nie w internecie kilka dni wcześniej i ustawić termin dostawy na siódmy dzień tygodnia. Ewidentnie nowe kanały dystrybucji w handlu zwiększają szanse zdrowego rozsądku w starciu z ideologią. Badania wskazują na to, że nastąpiło odbicie w tradycyjnym handlu i przybywa sklepów, to trend na całym świecie. Tylko Polska chyba działa wbrew temu trendowi i zabiera sklepom jeden dzień z tygodnia. Przysłowia o zawracaniu kijem Wisły nie przypadkiem zostały wymyślone w naszym kraju. Tymczasem ja z rozbawieniem zauważyłam, że giełda staroci w niedzielę działała w najlepsze. Z tego wniosek, że handel w dni wolne nie jest wymysłem oderwanych od rzeczywistości elit, które nie wiedzą, ile kosztuje chleb, tylko głęboko ludzką potrzebą. Wszystkie nowe kanały dystrybucji pozwalają na realizowanie tego samego starego instynktu „kupić – sprzedać". A pomysły kreatywnych kupców są jak woda, cierpliwie szukają dziur w tej od początku niezbyt szczelnej tamie.