Niemcy wyraźnie nie chcą wspólnego z Polską regionalnego planu na wypadek kryzysu energetycznego i wzajemnego wspierania się w przypadku np. braków gazu.
Nasz zachodni sąsiad ma poparcie kilku innych „przyjaciół Gazpromu", jak: Francja, Włochy czy Austria, którzy piętrzą problemy. Sprzeciwiają się m.in. prawu wglądu Komisji Europejskiej w umowy komercyjne z dostawcami gazu spoza UE, np. z Gazpromem. Uznają, że może to naruszać tajemnicę handlową, co jest argumentacją wręcz kuriozalną.
Tak oto ambitny plan unii energetycznej forsowany wcześniej przez Donalda Tuska i popierany obecnie przez rząd PiS zaczyna się rozmywać. Zachwalana teraz przez Niemców „dobrowolność" wygrywa wyraźnie z unijną „solidarnością".
Z deficytem solidarności Europa ma obecnie poważny problem. Mocno cierpi na tym Polska. Nie dość, że Berlin zignorował nasze stanowisko w sprawie budowy kolejnej rury po dnie Bałtyku, czyli Nord Stream 2, to jeszcze utrudnia życie polskim firmom transportowym. Narzucił im wymóg lokalnej płacy minimalnej w przypadku wykonujących kursy na terenie Niemiec polskich kierowców tirów.
Jeszcze dalej idzie Francja, w której od 1 lipca wchodzi w życie ustawa Loi Macron (od nazwiska jej autora). Oprócz podobnych wymogów wprowadza bariery biurokratyczne, m.in. obowiązek utrzymywania swego przedstawicielstwa, co faktycznie ruguje polskie firmy transportowe.