Żądza pieniądza jednoczy polityków

Rzadko w historii zdarzały się momenty, gdy Polska była w awangardzie. Jednym z nich była reforma emerytalna z końca XX wieku.

Publikacja: 26.05.2016 22:00

Żądza pieniądza jednoczy polityków

Foto: Waldemar Kompała

Wypływała ona m.in. z przekonania, że państwo i jego urzędnicy nie są najlepszymi inwestorami, a zwłaszcza że daleko im do mistrzostwa w pomnażaniu pieniędzy. Państwo pozostaje jednak najlepszym możliwym gwarantem bezpieczeństwa kapitału. Mariaż wolnego rynku z ZUS-em wydawał się więc korzystny dla wszystkich.

Reforma żyła krótko. Bo czym jest 15 lat w wielopokoleniowej perspektywie emerytalnej? Pierwszy, niemal nokautujący cios OFE zadał rząd PO–PSL. Drugi, śmiertelny, chce zadać rząd PiS.

Wydawałoby się, że wymienione partie różni tak wiele, że trudno sobie wyobrazić sprawę, w imię której mogłyby one iść ramię w ramię. A jednak pieniądz potrafi zatrzeć wszystkie różnice światopoglądowe. Szkoda, że to zjednoczenie ponad podziałami dotyczy oszczędności obywateli, a tym bardziej że odbiera im możliwość decydowania o losie ich pieniędzy.

Pokazuje jednak jak na dłoni, że polityka to dziedzina całkowicie pragmatyczna. To samo państwo przecież tak chętnie przy wielu prywatyzacjach korzystało z dobrodziejstwa giełdy, na której inwestowane były środki zgromadzone w OFE przez przyszłych emerytów. Zwykle zresztą pozyskując miliardy i nie tracąc kontroli nad spółkami, które na giełdzie debiutowały. Układ niemal idealny.

Bez OFE giełda jest cieniem marzenia o tym, czym polski rynek kapitałowy mógłby być, a nigdy się nie stał. Smutne, że demontaż OFE żadnego długoterminowego problemu nie rozwiązuje. Skok na kasę może udany, ale pieniędzy w kasie zbyt mało, by uzdrowić system emerytalny. Można mu dzięki temu co najwyżej podać trochę morfiny.

Co więc dalej? Jeśli państwo bez tych pieniędzy żyć nie może, jedyną nadzieją na wyższe od głodowych emerytur pozostaje wspieranie prywatnych oszczędności. Choćby takich jak zniesienie podatku Belki od niektórych produktów inwestycyjnych – np. długoterminowych inwestycji giełdowych, obligacji skarbowych czy nawet wieloletnich lokat. Do budżetu podatek Belki przynosi ledwie 2,5–3 mld zł rocznie – niemal dziesięciokrotnie mniej, niż kosztować będzie program 500+. Jeśli bowiem państwo nie ułatwi się oszczędzania na emerytury, to prędzej czy później samo będzie musiało zapłacić za to wysoki rachunek.

Wypływała ona m.in. z przekonania, że państwo i jego urzędnicy nie są najlepszymi inwestorami, a zwłaszcza że daleko im do mistrzostwa w pomnażaniu pieniędzy. Państwo pozostaje jednak najlepszym możliwym gwarantem bezpieczeństwa kapitału. Mariaż wolnego rynku z ZUS-em wydawał się więc korzystny dla wszystkich.

Reforma żyła krótko. Bo czym jest 15 lat w wielopokoleniowej perspektywie emerytalnej? Pierwszy, niemal nokautujący cios OFE zadał rząd PO–PSL. Drugi, śmiertelny, chce zadać rząd PiS.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację