Zalanie rynku tańszym o 40 proc. mięsem spoza kontyngentu budzi zrozumiały sprzeciw. O ile konkurencja zawsze jest wskazana, bo producenci starają się (przynajmniej w teorii) dostarczyć nam produkt najlepszej jakości po najniższej cenie, to szukanie luk prawnych i podszywanie się pod producentów europejskich nie jest grą fair. Mam też pełną świadomość, że to częsta praktyka także u producentów żywności w UE (część jabłek z Polski wjeżdżała wszak do Rosji jako owoce np. z Białorusi), ale to zła praktyka, bez względu na to, kto się jej dopuszcza.