Sztorm wokół zielonej wyspy

Nasza gospodarka wciąż jest rozpędzona i prezentuje się dobrze na tle reszty Europy.

Publikacja: 14.02.2016 21:00

Hubert Kozieł

Hubert Kozieł

Foto: Fotorzepa, Waldemar Kompała

W końcówce 2015 roku okazała się ona silniejsza, niż przewidywano. Mamy powód do zadowolenia, ale bynajmniej nie do świętowania. Choć prognozy dla polskiej gospodarki są wciąż bardzo dobre, to w ciągu kilku miesięcy może się okazać, że były mniej warte niż papier, na którym je spisano. Przez świat przetacza się bowiem ekonomiczna burza o ogromnej skali.

Ostatnie tygodnie na rynkach to głównie samonapędzająca się panika przerywana słabymi odbiciami. Inwestorzy nabrali wielkich podejrzeń co do kondycji dużych zachodnioeuropejskich banków. Jeden z nich, mocno uwikłany na rynku derywatów, nazywany jest „europejskim Lehmanem". Co prawda tania ropa wspiera polskich i europejskich konsumentów, ale wywołuje też wielki niepokój o kondycję firm naftowych i banków, w których się one mocno pozadłużały w czasach boomu.

Nie zapominajmy też o problemie, który nie został rozwiązany od wybuchu kryzysu: o światowym popycie zbyt małym, by wystarczająco silnie napędzać globalny wzrost gospodarczy.

Rok 2015 przyniósł wstrząs gospodarczy i rynkowy, bo „wykoleiła się" chińska lokomotywa światowego popytu. Druga z lokomotyw – USA – spełnia swoją rolę w mniejszym stopniu niż przed 2008 r. Co więcej, pojawiają się sygnały, że może zacząć zwalniać, co byłoby dodatkowym ciosem dla światowej gospodarki.

Szefowa Fedu Janet Yellen przekonuje co prawda, że gospodarka USA będzie miała się dobrze, ale jej słowa coraz częściej wzbudzają nieufność. Na naszych oczach upada wiara w to, że banki centralne wyciągną świat z kryzysu.

Przy tylu czynnikach ryzyka polski rząd powinien zachować ostrożność przy decyzjach gospodarczych, ale również działać w sposób kreatywny oraz innowacyjny, by burza dotknęła nas w małym stopniu.

W końcówce 2015 roku okazała się ona silniejsza, niż przewidywano. Mamy powód do zadowolenia, ale bynajmniej nie do świętowania. Choć prognozy dla polskiej gospodarki są wciąż bardzo dobre, to w ciągu kilku miesięcy może się okazać, że były mniej warte niż papier, na którym je spisano. Przez świat przetacza się bowiem ekonomiczna burza o ogromnej skali.

Ostatnie tygodnie na rynkach to głównie samonapędzająca się panika przerywana słabymi odbiciami. Inwestorzy nabrali wielkich podejrzeń co do kondycji dużych zachodnioeuropejskich banków. Jeden z nich, mocno uwikłany na rynku derywatów, nazywany jest „europejskim Lehmanem". Co prawda tania ropa wspiera polskich i europejskich konsumentów, ale wywołuje też wielki niepokój o kondycję firm naftowych i banków, w których się one mocno pozadłużały w czasach boomu.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację