Miało być tak: nowa danina uderza w zagraniczne sieci, które unikają – dodajmy, często skutecznie – płacenia podatków w Polsce. Rodzime, mniejsze firmy na jej wprowadzeniu korzystają. Premier Beata Szydło zapewniała je przecież, że dostaną do ręki „narzędzie, które jeżeli umiejętnie zostanie wykorzystane, da im szansę konkurowania i utrzymywania się na rynku".

Narzędzie stworzono, wręczono zainteresowanym, ale okazało się, że od razu musi wrócić do warsztatu na drobne poprawki (zresztą głównie ze względu na raban, jaki podnieśli jego potencjalni użytkownicy, czyli polskie firmy). Minister finansów podokręcał podatkowe śrubki, wyregulował mechanizm i przedstawił z dumą nową, błyszczącą wersję ustawy. Tylko po to, by usłyszeć od szefa Komitetu Stałego Rady Ministrów Henryka Kowalczyka, że to tak naprawdę nie jest projekt, tylko... przymiarka do projektu.

Kolejną jego wersję mamy poznać w najbliższych dniach. Jak będzie wyglądała, można tylko zgadywać, ponieważ – jak piszemy dziś w „Rzeczpospolitej" – istotne uwagi zaczęli zgłaszać poważni rządowi gracze. Wicepremier Jarosław Gowin ma zastrzeżenia do opodatkowania grup franczyzowych oraz podwyższonych stawek daniny za handel w weekendy i święta, krytycznie do projektu ma odnosić się również resort rozwoju innego wicepremiera Mateusza Morawieckiego.

Ciekawe jest też uzasadnienie krytyki, czyli „troska o dobro przedsiębiorców". Problem w tym, co zdają się właśnie z pewnym zdziwieniem odkrywać politycy obozu rządzącego, że troskę o dobro (w domyśle – polskich) przedsiębiorców trudno pogodzić z nakładaniem na nich nowego podatku, który – jak przyznała m.in. premier Szydło – ma sfinansować inne pomysły socjalne rządu. Oburzenie handlowców jest więc zrozumiałe. A na dokładkę mamy wewnątrzrządowy wielogłos w sprawie kolejnego (po 500+) dużego projektu „dobrej zmiany".

W efekcie zamiast zmiany mamy zamieszanie. Nie wiem, czy doprowadzi ono do śmierci polskiego handlu, co w prasowych nekrologach zapowiedzieli już przedstawiciele branży. Bez względu na finał, sukcesu odtrąbić już się jednak nie da.