Carsten Spohr uznał, że zapewnienie rozwoju grupie, to z jednej strony cięcie kosztów, z drugiej walka z liniami niskokosztowymi i wreszcie – ograniczenie ekspansji linii z Zatoki. Tutaj ma wsparcie innych przewoźników europejskich zrzeszonych w organizacji Airlines4Europe. Dlatego toczy dzisiaj wojnę na trzech frontach jednocześnie.
Ostatnie decyzje Spohra to także kolejna odsłona konsolidacji na europejskim niebie i szansa na wysunięcie się niemieckiej grupy na pozycję największej grupy lotniczej w Europie.
Niemcy kupili 45 proc. akcji belgijskiego holdingu w 2009 roku, kolejne mogli dokupić od 2011 roku. Ale 49-letniemu dzisiaj Carstenowi Spohrowi, który rządzi Lufthansą od dwóch lat, wcześniej się nie spieszyło.
Odeprzeć przeciwnika
Tylko dołączając kolejne linie i rozbudowując flotę, prezes Lufthansy jest w stanie wzmocnić niskokosztowego przewoźnika Eurowings – linię, która już pomaga mu w konkurowaniu z liniami niskokosztowymi.
Ma szczęście. Bo low-costy dopiero teraz na poważnie zaczęły atakować niemiecki rynek. W Niemczech mają na razie 10-procentowy, ale stale rosnący, udział w przewozach. Ryanair skupiał się na tych rynkach, które łatwiej było podbić, a regionalni przewoźnicy byli stosunkowo słabi. Teraz nadszedł czas rzucić wyzwanie Lufthansie.