Wszystkie wojny prezesa Lufthansy

Przejął 40 samolotów od Air Berlin, pomagając tej linii w restrukturyzacji. I w pośpiechu przejmuje belgijskiego przewoźnika Brussels Airlines.

Aktualizacja: 04.10.2016 23:04 Publikacja: 04.10.2016 22:54

Carsten Spohr

Carsten Spohr

Foto: Bloomberg

Carsten Spohr uznał, że zapewnienie rozwoju grupie, to z jednej strony cięcie kosztów, z drugiej walka z liniami niskokosztowymi i wreszcie – ograniczenie ekspansji linii z Zatoki. Tutaj ma wsparcie innych przewoźników europejskich zrzeszonych w organizacji Airlines4Europe. Dlatego toczy dzisiaj wojnę na trzech frontach jednocześnie.

Ostatnie decyzje Spohra to także kolejna odsłona konsolidacji na europejskim niebie i szansa na wysunięcie się niemieckiej grupy na pozycję największej grupy lotniczej w Europie.

Niemcy kupili 45 proc. akcji belgijskiego holdingu w 2009 roku, kolejne mogli dokupić od 2011 roku. Ale 49-letniemu dzisiaj Carstenowi Spohrowi, który rządzi Lufthansą od dwóch lat, wcześniej się nie spieszyło.

Odeprzeć przeciwnika

Tylko dołączając kolejne linie i rozbudowując flotę, prezes Lufthansy jest w stanie wzmocnić niskokosztowego przewoźnika Eurowings – linię, która już pomaga mu w konkurowaniu z liniami niskokosztowymi.

Ma szczęście. Bo low-costy dopiero teraz na poważnie zaczęły atakować niemiecki rynek. W Niemczech mają na razie 10-procentowy, ale stale rosnący, udział w przewozach. Ryanair skupiał się na tych rynkach, które łatwiej było podbić, a regionalni przewoźnicy byli stosunkowo słabi. Teraz nadszedł czas rzucić wyzwanie Lufthansie.

– Niemcy są rozsądnymi i umiejącymi liczyć pieniądze ludźmi – mówi Michael O'Leary, prezes Ryanaira. – Dlatego nasz sukces jest murowany.

To jedyna logiczna strategia. Low-costy już nie operują z tanich oddalonych od miast lotnisk i coraz częściej latają na tych samych trasach, co tradycyjni przewoźnicy – mówi Alex Macheras, analityk rynku lotniczego.

Dlatego Eurowings rozwija się w dynamicznym tempie. Ma już 90 samolotów, Brussels dołoży mu swoich 49.

Człowiek Lufthansy

Spohr przeprowadza wszystkie transakcje konsekwentnie i precyzyjnie. Nie ma w sobie luzu poprzedników – Wolfganga Mayhubera, który teraz szefuje radzie nadzorczej Grupy LH, czy nawet Chrispoha Franza, który po rozstaniu z przewoźnikiem wybrał karierę w branży farmaceutycznej w Szwajcarii.

Obecny szef Lufthansy nie miał łatwych początków, bo dziesięć miesięcy po tym, gdy objął stanowisko prezesa, wydarzyła się tragedia Germanwings, kiedy to pilot Andreas Lubitz z premedytacją skierował samolot rejsowy na zbocze góry. Tragedia wstrząsnęła nie tylko Niemcami, a sam Spohr mówił wtedy, że był to najgorszy dzień w jego życiu. Sam jako pilot latał takimi właśnie airbusami A320.

O sobie mówi, że jest człowiekiem Lufthansy – takim się urodził i tak został wychowany. A przejmując stery od Franza powiedział: – Poradzimy sobie ze wszystkimi wyzwaniami, które trzeba będzie pokonać, ale musimy wprowadzić ogromne zmiany.

Nie wystarczały mu zyski, jakie zostawił mu Christoph Franz, czyli prowadzenie firmy na zasadzie „więcej tego samego". – Gdybym usiadł zadowolony, za pół roku nie byłoby czego zbierać – mówił „Rzeczpospolitej".

Na pierwsze skutki takiej radykalnej polityki nie trzeba było długo czekać. Korzyści z niższych kosztów zaczęły być równoważone stratami z powodu protestów załogi przyzwyczajonej do traktowania na królewskich warunkach.

Spohr nie mógł się z tym pogodzić, zwłaszcza z przedłużaniem przywilejów pilotów, którzy na wcześniejszą emeryturę mogli przechodzić w wielu 55 lat i do nabycia pełnych praw pobierać aż 80 proc. należnej im emerytury.

Okazał się być to jednak trudny orzech do zgryzienia, bo negocjacje, rozpoczęte ponad 2 lata temu, trwają nadal. Na razie udało mu się przekonać pracowników naziemnych i personel pokładowy, że utrzymanie dawnych przywilejów nie jest już możliwe. Pod koniec roku 2015 wiadomo było, że koszty strajków w Lufthansie wyniosły 500 mln euro. Sam Spohr zarabia milion euro rocznie.

Kogo teraz połknie

Szef Lufthansy zdaje sobie sprawę, że strajki mogą znacznie utrudnić działanie firmy. Gdyby wybuchły one teraz ponownie, a związek zawodowy pilotów Cockpit Vereinigung już występuje z takimi groźbami, będzie coraz trudniej. Nic dziwnego, że stara się obłaskawić pasażerów, podkreślając niejednokrotnie ich lojalność wobec linii.

Nikt nie ma jednak wątpliwości, że Spohr strategii utrzymywania twardego stanowiska w negocjacjach nie zmieni. Nie zmieni również pomysłu na utrzymanie potęgi Lufthansy i osłabiania konkurencji.

Czy będzie w takim razie szukał partnerów do dalszej rozbudowy biznesu? I gdzie? – Za wcześnie na takie informacje – odpowiedział „Rzeczpospolitej" na pytanie, co następnego połknie Lufthansa w przyszłości. – Ale zawsze będzie to wzmocnienie Eurowings.

Pewne jest, że Grupa Lufthansa w zimowym rozkładzie 2016/2017, który pojawi się za kilka tygodni będzie latała do 255 portów w 101 krajach, oferując prawie 20 tys. połączeń tygodniowo. To kolejny skok, możliwy także dzięki „połykaniu" kolejnych" konkurentów.

Carsten Spohr uznał, że zapewnienie rozwoju grupie, to z jednej strony cięcie kosztów, z drugiej walka z liniami niskokosztowymi i wreszcie – ograniczenie ekspansji linii z Zatoki. Tutaj ma wsparcie innych przewoźników europejskich zrzeszonych w organizacji Airlines4Europe. Dlatego toczy dzisiaj wojnę na trzech frontach jednocześnie.

Ostatnie decyzje Spohra to także kolejna odsłona konsolidacji na europejskim niebie i szansa na wysunięcie się niemieckiej grupy na pozycję największej grupy lotniczej w Europie.

Pozostało 90% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Biznes
Diesel, benzyna, hybryda? Te samochody Polacy kupują najczęściej
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Biznes
Konsument jeszcze nie czuje swej siły w ESG
Materiał partnera
Rośnie rola narzędzi informatycznych w audycie
Materiał partnera
Rynek audytorski obecnie charakteryzuje się znaczącym wzrostem
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Materiał partnera
Ceny za audyt będą rosły