Ministerstwa Cyfryzacji i Rozwoju, a także Ministerstwo Edukacji Narodowej (choć nie ma tu głosu decyzyjnego) chciałyby, aby operatorzy telekomunikacyjni otrzymujący wsparcie inwestycji w sieci szybkiego szerokopasmowego internetu (od 30 Mb/s w górę) zobowiązali się, że podłączą do niego wszystkie pozbawione takich łączy szkoły.
O wyliczenie, jaki byłby koszt internetyzacji szkół, pokusiła się Krajowa Izba Komunikacji Ethernetowej KIKE zrzeszająca małych operatorów (tzw. ISP).
Według niej podłączenie 16,7 tys. placówek technologią doziemną pochłonęłoby (nie licząc kosztów operacyjnych) ponad 4,25 mld zł.
Za mało pieniędzy
W opinii przekazanej minister Annie Streżyńskiej KIKE zwraca uwagę, że w programie operacyjnym „Polska cyfrowa" (PO PC), z którego pochodzi wsparcie dla szerokopasmowych inwestycji, w zbliżającym się drugim konkursie do wzięcia będą 3 mld zł, a w sumie operatorzy dysponować mogą ok. 5,5 mld zł. Uważa, że pieniędzy nie wystarczy, aby zrealizować ambitny cel resortów i główny cel w PO PC, czyli dotarcie z zasięgiem sieci szybkiego stacjonarnego internetu do około jednej trzeciej gospodarstw domowych, które go nie mają. Ocenia też, że nie da się podłączyć szkół w ciągu 12 miesięcy, jak chciałby resort cyfryzacji.
Jeśli wyliczenia KIKE okazałyby się trafne, należałoby się spodziewać spadku zainteresowania środkami PO PC ze strony branży telekomunikacyjnej. Ta jednak – a przynajmniej największe telekomy – głośno o szkolnej inicjatywie wyraża się w superlatywach, a po cichu trzyma kciuki, że do podłączenia placówek edukacyjnych będzie mogła wykorzystać różne technologie, także radiowe.