Nowy sukcesyjny wehikuł

Ministerstwo Rozwoju przygotowało projekt zmian w prawie dopuszczających kontynuację działalności firmy nawet po śmierci jej właściciela. Dzisiaj jest to praktycznie niemożliwe.

Aktualizacja: 19.07.2017 20:58 Publikacja: 19.07.2017 20:50

Nowy sukcesyjny wehikuł

Foto: 123RF

Odejście właściciela firmy praktycznie oznacza obecnie, że wraz z nim „umiera" jego przedsiębiorstwo. Automatycznie wygasają kontrakty handlowe, umowy o pracę (co dla pracowników oznacza utratę zatrudnienia), uzyskane wcześniej decyzje administracyjne (np. pozwolenia na budowę, uzyskane koncesje) czy numery NIP.

I choć po zmarłym przedsiębiorcy może pozostać majątek (maszyny, nieruchomości, zapasy itp.), to firma to znacznie więcej niż majątek.

– To trochę tak, jak z samochodem, z którego wyjęto silnik oraz układ kierowniczy. Z zewnątrz widzimy auto z piękną karoserią i wyposażeniem, ale tak naprawdę nie możemy z niego skorzystać – mówi „Rzeczpospolitej" Mariusz Haładyj, wiceminister rozwoju.

Samochód bez silnika

Resort, zgodnie z zapowiedzią sprzed roku, przygotował właśnie projekt szeregu zmian w różnych ustawach, które mają umożliwić płynną kontynuację działalności firmy po śmierci właściciela.

Od 2018 r., kiedy mają zacząć obowiązywać nowe przepisy, przedsiębiorca (chodzi o osoby fizyczne prowadzące działalność gospodarczą, a nie o spółki prawa handlowego), będzie mógł powołać tzw. zarządcę sukcesyjnego, który zajmie się firmą po jego śmierci. Zarządca (który może być członkiem rodziny lub osobą trzecią) będzie mógł samodzielnie prowadzić sprawy bieżące przedsiębiorstwa, ale nie będzie mógł sam sprzedać majątku czy zaciągać kredytu. Bardzo istotne jest, że taki zarząd sukcesyjny oznacza utrzymanie w mocy kontraktów, umów o pracę, decyzji administracyjnych, a także funkcji firmy jako podatnika.

Jeśli przedsiębiorca nie powołał za życia zarządcy, mogą to zrobić jego spadkobiercy. Choć oczywiście nie muszą.

– Nasz nowy instrument skierowany jest zwłaszcza do tzw. firm rodzinnych. Tych, w których rodzina jest zainteresowana kontynuacją działalności przedsiębiorstwa – aby dać szansę na budowanie firm wielopokoleniowych – podkreśla minister Haładyj.

Nie ma przymusu

Instytucja zarządcy sukcesyjnego ma być swego rodzaju wehikułem umożliwiającym działanie firm do czasu, aż dokonany zostanie dział spadku (nie dłużej jednak niż dwa lata). A inaczej mówiąc, do czasu, aż spadkobiercy porozumieją się, co dalej z odziedziczonym majątkiem. Mogą oni podjąć decyzje o prowadzenie biznesu dalej albo zupełnie inną, np. o sprzedaży majątku.

– Przygotowanie przepisów, zwłaszcza w zakresie podatków, nie było łatwe. Tworzymy pewną fikcję prawną, bo sytuacja będzie wyglądała trochę tak, jakby to zmarły przedsiębiorca kontynuował rozliczenia w podatku dochodowym. Konieczne było także np. zabezpieczenie interesów wierzycieli prywatnych i publicznych czy pracowników wobec firmy w zarządzie sukcesyjnym – opisuje minister. – Ale przygotowanie regulacji sukcesyjnych po śmierci właściciela było konieczne. Na ich brak wskazuje dzisiaj ok. 94 proc. badanych przez PARP firm rodzinnych, a skala problemu będzie się w kolejnych latach zwiększała – podkreśla.

W Polsce znakomita większość firm to osoby fizyczne prowadzące działalność gospodarczą, które zatrudniają nawet połowę pracowników. Na razie jedynie ok. 30 proc. firm interesuje się sukcesją.

Obecnie w Centralnej Ewidencji i Informacji o Działalności Gospodarczej wpisanych jest ok. 200 tys. osób, które ukończyły 65 lat, a co miesiąc zgłaszanych jest ok. 100 przypadków śmierci przedsiębiorcy.

Przez nieudaną sukcesję co roku w całej UE znika 600 tys. miejsc pracy

– Na te rozwiązania polskie firmy rodzinne czekały nie lata, ale co najmniej dwie dekady – komentuje dla „Rzeczpospolitej" Mateusz Morawiecki, wicepremier, minister rozwoju i finansów. Projekt ustawy o zarządzie sukcesyjnym przedsiębiorstwem osoby fizycznej pojawił się w środę na stronach Rządowego Centrum Legislacji, ale prace nad nim trwały już od co najmniej roku. W czerwcu 2016 r. resort rozwoju przedstawił projekt założeń do ustawy, które były poddane konsultacjom publicznym. Kwestia planowania sukcesji została też dostrzeżona na poziomie europejskim. Według Europejskiego Komitetu Ekonomiczno-Społecznego ok. 450 tys. firm zatrudniających ok. 2 mln ludzi staje obecnie przed wyzwaniem zapewnienia ciągłości prowadzenia przedsiębiorstwa. Ze względu na nieudane sukcesje zamykanych jest w UE rocznie ok. 150 tys. firm, co prowadzi do likwidacji 600 tys. miejsc pracy. Co ciekawe, najprostszym sposobem zapewnienia ciągłości działalności jest przekształcenie tzw. jednoosobowej działalności w spółkę prawa handlowego. Wiele firm mimo wszystko nie korzysta z tej możliwości.

Odejście właściciela firmy praktycznie oznacza obecnie, że wraz z nim „umiera" jego przedsiębiorstwo. Automatycznie wygasają kontrakty handlowe, umowy o pracę (co dla pracowników oznacza utratę zatrudnienia), uzyskane wcześniej decyzje administracyjne (np. pozwolenia na budowę, uzyskane koncesje) czy numery NIP.

I choć po zmarłym przedsiębiorcy może pozostać majątek (maszyny, nieruchomości, zapasy itp.), to firma to znacznie więcej niż majątek.

Pozostało 90% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Biznes
Wielkie firmy zawierają sojusz kaucyjny. Wnioski do KE i UOKiK
Biznes
KGHM zaktualizuje strategię i planowane inwestycje
Biznes
Rośnie znaczenie dobrostanu pracownika
Materiał partnera
Handel z drugiej ręki napędza e-commerce
Materiał partnera
TOGETAIR 2024: drogi do ocalenia Ziemi